Umywanie rąk przez realizatorów

Wszelkie inne pytania związane z tematyką poruszaną w naszym magazynie
Leff
Posty:545
Rejestracja:sobota 13 kwie 2002, 00:00
Re: Umywanie rąk przez realizatorów

Post autor: Leff » sobota 11 mar 2006, 00:59

A co do przykładów to choćby Lipnicka, Stachursky.



**********************

Płyta Lipnickiej "Wszystko się może zdarzyć" wg mnie brzmi nieciekawie, a czasem wręcz kiepsko. Nagrywana była w Livingston Studios - Londyn, masterowana w Whitefield Street Studio. I co z tego?

Z pewnością w Stanach czy Anglii istnieje mnóstwo świetnie wyposażonych obiektów studyjnych, w których pracują znakomici realizatorzy. Ale tam interes nagraniowy kwitnie od lat 20tych ubiegłego wieku, praktycznie nieprzerwanie, przy absolutnie NIEPORÓWNYWALNYCH środkach przeznaczanych na całość procesu produkcji, począwszy od wyławiania talentów, po etap masteringu końcowego materiału. Większość wynalazków do nagrywania i obróbki dźwięku pochodzi z Niemiec, Anglii i Stanów. Można się domyśleć, że posiadają dużo bogatszą tradycję, a co za tym idzie doświadczenie i wiedzę, którą wykorzystują w procesie tworzenia brzmienia. Jeżeli spojrzymy na amerykański i polski przemysł filmowy, będzie to chyba dobra ilustracja do zobrazowania różnicy również w przemyśle nagraniowym/muzycznym. Co nie znaczy, że nie robi się tam filmów kiepskich, debilnych, ogónie złych. Robi się.Podobnie jest z muzyką. Tyle, że z ogromu wszystkich produkcji, jakie się tam wytwarza i tak wystarcza tych dobrych, by obdzielić nimi jeszcze pół globu. A musimy wziąć pod uwagę, że wiele znakomitych zespołów np amerykańskich, nie jest znanych poza Stanami.

Wszędzie na świecie są dobrzy i źli muzycy, dobrzy i źli realizatorzy, dobre i kiepskie studia. Najlepsze produkcje to takie, w których każdy element długiego łańcucha produkcji jest najwyższej jakości. KAŻDY.Ale to kosztuje... A jak w Polsce sprzedaje się muzyka?

Dalej-bzdurą jest twierdzenie, że można zrobić dobry dźwięk z nędznych instrumentów, na których grają tacy sobie muzycy. Nagłaśniałem kiedyś "Izbę" Izbińskiego z zespołem. Dobrzy muzycy, porządne instrumenty. Zabrzmieli bardzo dobrze, kilka ruchów gałkami wystarczyło, by osiągnąć brzmienie prawie jak z płyty.Grał z nim gościnnie w kilku numerach gitarzysta pracujący na codzień z Hołdysem. Gdy skończył swoje, przyszedł posłuchać dźwięku. Podobało mu się. Po nich na scenę wszedł inny zespół. Mimo, że mieli prawie taki sam skład, nie udało się osiągnąć nawet w połowie takiego dżwięku, jak u "Izby". I żadna gałkologia nic nie pomagała. Realizator nie zrobi dźwięku z niczego. Niestety, często spotyka się sytuacje, w których realizatora obarcza się winą za niedostatki ze strony wykonawców. Przypomina mi się sytuacja z teatru (autentyczna), w której aktor, zapomniawszy tekstu, obwinił za to oświetleniowca, bo było "za mało czerwieni". Innym razem, aktor mający głosik taki sobie i raczej wysoki, chciał koniecznie, bym wykręcił mu vocal taki, jak ma Leonard Cohen. Bo przecież mogę dać więcej basu, nie? Jasne...

Kończąc mój przydługi wywód - mamy sporo do nadrobienia w stosunku do "zachodu" (W większości dziedzin zresztą). Ale są muzycy, kompozytorzy, studia i realizatorzy, którzy nie odbiegają od światowego poziomu. I wierzę, że będzie ich coraz więcej, jeżeli tylko będziemy wciąż podnosić poziom naszej wiedzy i umiejętności, nie zapominając o eksperymentach. I tyle...

Pozdrawiam - Leff
Leff - Szczecin

MartensEleven
Posty:4
Rejestracja:sobota 11 mar 2006, 00:00

Re: Umywanie rąk przez realizatorów

Post autor: MartensEleven » sobota 11 mar 2006, 13:17

Witam



Zgadam się z przedmówcą ale tez nie do końca.



Sam raczej siedzę na estradzie, ale zdaża się i studio. Można być swietnym, ale muzycy oceniają pracę realizatora na estradzie na podstawie tego co słyszą w odsłuchach i uwaga! Na podstawie jego kultury osobistej!. Tak, wiem co mówię. Trzeba się wykaza ogromną cierpliwościąi kulturą, to zawsze jest docenione. Łatwiejs ię współpracuje, a muzycy sa bardziej chętni do współpracy i podatni na sugestie realizatora. Zaangażowanie to druga rzecz która jest bardzo ważna. Trzecia to aby nie popaść w przesadę z cudami techniki. Najważniejsze to dobre umieszczenie odpowiednich mikrofonów i ustawienie samych instrumentów. Nie można mówić o dobrym nagraniu gitary, jeśli piec zamiast dźwięku daje jazgot. Realizator musi wiedzieć jakie brzmienie z samego pieca zasugerować gitarzyście i muzi umieć go do niego nakłonić. Po to jest, jest realizatorem dźwięku, a nie panem Edkiem co tylko stawia mikrofony i naciska record.



Co do realizatoró którzy dostają najwięcej zleceń... cóż, w najlepszych kapelach w Polsce widziaęłm partaczy a nie realizatorów, a bywało ze w jakiś lokalnych kapelkach mieli kolegę akustyka, która potrafił robić cuda.



Sam jako akustyk współpracującymi z przeróznymi kapelami mogę powiedzieć śmiało jedno. Nic nie zastąpi dobrego zespołu, z dobrymi muzykami i dobrymi aranżami. Znam osobiscie kilka kapel ze sredniej jakości sprzętem, ale tak ułożonymi aranżacjami, ze wszystko współbrzmi poprostu swietnie. Są swiadomi siebie na wzajem, a tego na ogół niestety muzykom brakuje i poza końcem własnego gryfu czy klawiatury nie widzą już nic.



pozdrawiam
Realizator dźwięku, wolny strzelec. Pasjonat swojego fachu, przyszły inżynier.

ODPOWIEDZ