Zastanawiam się czy ci ludzie oglądają w ogóle kino amerykańskie?Czy starają się brać jakiś przykład z mistrzowskiego sposobu realizacji? Raczej nie. Zdaje się próbują tylko naśladować "efekty wizualne" ("wiedźmin"-myślałem, że umrę ze śmiechu

Kto z prawidłowo pracującym umysłem kręci film, po czym każe wszystkim aktorom zagrać po raz drugi z takim samym zaangażowaniem wszystkie sceny? Czy aktorzy dostają za to dodatkowe pieniądze? Jaki jest tego efekt: supernienaturalnie brzmiące dialogi, odgłosy przerysowne, gdzie priorytetem są odgłosy kroków na każdym podłożu, żeby każdy mógł dokładnie je policzyć. Nie taniej by było zatrudnić profesjonalną ekipę dźwiękowców, żeby 99% dialogów i dźwięków zdjęli z planu a resztę szczególie trudnych sytuacji dorzucili w studio?
Owszem co niektóre filmy mają przyzwoity dźwięk, lecz są to filmy offowe lub młodych twórców (np."stacja", "kallafiorr"). Widziałem kiedyś jakiś stay polski film chyba z lat 50-tych, tam dźwięk był zgrywany z planu, kiedy i skąd nadeszła moda na "robienie dźwięku później, na spokojnie

Ciekawe jakby wyglądał koncert kapeli rockowej sfilmowany, a później w studio dograny dźwięk?
Myślę, że czołówka polskich filmowców po prostu nie potrafi tego zrobić i robią "jak zawsze", ale do kiedy?Najgorsze jest to, że w szkołach dalej uczą realizacji w taki sposób!(Akademia Muzyczna im.F.Chopina w Warszawie, wydział reżyserii dźwięku).
Z polskich produkcji zostają mi tylko seriale (te nowsze), nie dostaję
gęsiej skórki i z przyjemnością oglądam taką "Kasię i Tomka".
Zapraszam, może ktoś dorzuci cos od siebie
