Eurowizja zawsze będzie kichą, podobnie jak wiele innych konkurów np. jak Idol World. Tutaj nie liczy się muzyka. Chodzi tylko o kesz. Znowu frajerzy będą wysyłać smsy, a ktoś inny wzbogaci się. Ludzie nie wiedzą o tym, że to chodzi tylko o kapustę, przecież nikt nie organizuje takiej imprezy ku chwale ojczyzny, tylko po to, aby zarobić „parę groszy”. Nie oglądałem tego cyrku jak konkurs eliminacyjny do finału Eurowizji, bo nie było, czego oglądać. BlueCafe? Przecież oni na scenie nie brzmią. Miałem „przyjemność” być na ich koncercie, całkiem przypadkiem. Jadłem kiełbasę z grilla i piłem piwo (jak to na festynie miejskim), a BlueCafe grało sobie. Powiem szczerze, że nie jeden zespół, który grał przed nimi, zagrał lepiej. Tania poskrzeczała sobie, klawiszowiec, pokazał to, że jest prymitywnym wieśniakiem, a gitarzysty mylił się tak często, że już prawie uwierzyłem, że tak miało to być. Krótko mówiąc żenada. Ludzie bawili się dość dobrze na tym koncercie, ale po kilku piwach to nawet ja bawiłem się dość dobrze, dopiero jak przyszły chwilowe momenty olśnienia, to uświadomiłem sobie, że te disco polo to przecież cenione przez wielu BlueCafe. Prawdę mówiąc na Eurowizji zawsze, każdy ma szanse, nawet BlueCafe, Wiśniewski też ją miał, w końcu tam pojawiają się tylko beznadziejne i tandetne zespoły, a nie te najlepsze. To jest konkurs, w którym wybiera się najlepszą piosenkę z pośród tych najgorszych.
[addsig]