Kiedyś była tzw. muzyka techniczna - jako instrumenty służyły wszelakie dźwięki z otoczenia, niekoniecznie współgrające ze sobą - ale czad był. Tarka od sera? Proszę bardzo. Dodajmy do tego stopę z beczki z kiszonymi, jako werbel krosno do szydełkowania, wibrafon z treblinek od kombajnu ( ;) ) itd... Czy tak ważny jest sposób, czy też efekt?
Podam przykład. Ja osobiście miałem do czynienia z oryginalnym Minimoogiem model D, grałem na Voyagerze, używałem wtyczek najróżniejszych producentów, a aktualnie bazuję na Minimaxie i prawda jest taka, że każdy brzmi minimalnie inaczej, ale to na tym ostatnim pracuje mi się najlepiej - brzmi piekielnie dobrze, edycja jak w oryginale + parę dodatkowych funkcji, pamięć na patche+midi i inne udogodnienia, a przy tym kosztuje ułamek oryginału. No i polifonia, a pady z Mini to nie w kij dmuchał :). A korzystając z niego na żywca różnicy nie ma, bo te niuanse nie mają znaczenia w zderzeniu z resztą instrumentów. Ważniejsza jest tutaj informacja muzyczna i, że tak powiem, uderzenie w pewien deseń - niekoniecznie w sposób wzorcowy. Bo co jest lepsze - Porsche czy Lamborghini? Oba to supersamochody, ale każdy jest inny. Jakby wszyscy używali tego samego to świat byłby smutny.
Widzę że kolega strasznie zaciekle broni swojego stanowiska - i ok. Ale argumenty niestety na poziomie początkującego rapera spod szyldu JP - negowanie wszystkiego, parę haseł, fanatyzm w stosunku do jednej drogi itd... Bądź szczęśliwy chłopie w swoim świecie - mądry człowiek korzysta z dobrych rozwiązań, a nie "jedynie słusznych". I jakkolwiek niedoskonałości płynące z oryginalnych układów, na których brzmienie ma wpływ nawet prąd jaki jest w gniazdku, to w przypadku muzyki w ujęciu kompleksowym to jest tylko ułamek całości. Poza tym różne stylistyki mają swoje wymagania brzmieniowe - nie wszystko pasuje do wszystkiego. Chociaż są gatunki, w których takich problemów nie ma - np. Grzesiu Turnau - tam jest wszystko czego potrzeba i liczy się tylko przekaz i forma, a ewentualne brzmienia z syntetyków pojawiają się np. w solówce "Tutaj Jestem" - a takie utwory jak "Piosenka dla ptaka" i chyba najlepsza polska solówka Jacka Królika pokazuje, że wystarczy skromny kwartet, perkusja i piano, żeby tworzyć muzykę przez duże M. Choćbyś miał ściany modularów, wszystkie komponenty od Buchli i zaplecze niedolutowanych kabli, możesz nigdy nie osiągnąć efektu - a tylko to się liczy dla odbiorcy!