Po co piec na scenie?

Wszelkie inne pytania związane z tematyką poruszaną w naszym magazynie
Awatar użytkownika
a
Posty:380
Rejestracja:piątek 08 paź 2004, 00:00
Kontakt:
Re: Po co piec na scenie?

Post autor: a » środa 16 wrz 2009, 10:46



Amatorskie to jest właśnie takie podejście realizatorów - niech on ściszy piecyk bo mi coś sprzęga.

Panowie, wyjaśnijmy kwestię: artysta ma robić sztukę a obsługa sceny jest po to by mu w tym pomóc. Takie jest zadanie ekipy nagłośnieniowej i obsługi sceny. Jak syn Hendrixa chce głośno to "technika" ma zadbać by miał głośno. Jak obsługa sceny sobie z tym nie radzi, to czyj problem? Nie mówimy tu o przeglądach amatorskich zespołów tylko o normalnym graniu. Przywozisz swoje graty, ustawiasz brzmienie i wygodę na scenie a ekipa jest po to byś miał komfort występu i nie martwił się odsłuchem. Jeżeli ekipa chce mieć komfort i ustawia artystę w kwestiach brzmienia (przycisz piecyk), to znaczy, że idzie na łatwiznę albo realizacja to amatorzy i kropka.

Można się na szczęście zawsze dogadać by nie było zgrzytów, ale pamiętajmy: to artysta jest artystą i daje brzmienie, a realizator ma je jak najwierniej przekazać i nie komentować. teraz jest taki sprzęt, że naprawdę może wszystko dobrze zabrzmieć i wielokrotnie słyszałem świetne brzmienie na imprezach. Jak realizator kręci nosem to znaczy, że sobie nie radzi z zadaniem i następnym razem lepiej zatrudnić kogoś innego. Artysta jest na scenie najważniejszy a obsługa nagłośnieniowa jak wskazuje nazwa jest zawsze obsługą. Artysta nie może ulegać naciskom bo takie uleganie jest właśnie amatorskim podejściem. Z całym szacunkiem dla wszystkich realizatorów.
http://www.superstereo.pl

Awatar użytkownika
JoachimK
Posty:3148
Rejestracja:środa 12 paź 2005, 00:00
Kontakt:

Re: Po co piec na scenie?

Post autor: JoachimK » środa 16 wrz 2009, 11:15

[...]a realizator ma je jak najwierniej przekazać i nie komentować. 


Odpowiadam jako gitarzysta i zarazem dzwiekowiec jednym tylko przykladem ze swiatka pro:


przeczytaj w EiS cykl artykulow opisujacych trase Red Hot'ow (bylo to chyba ze 2-3 lata temu) i problemy, z jakimi sie borykal ich wlasny dzwiekowiec, przez to, ze bylo za glosno na scenie i jakie wprowadzal zmiany na scenie, by bylo dobrze.


A tu jest mowa o otwartej przestrzeni a nie klubie, gdzie juz w ogole moze sie NIE DAC nic zrobic, jesli jest za glosno.  

Nie odpowiadam na porady via prywatny mail. Od tego jest to forum!

tomkat_75
Posty:170
Rejestracja:piątek 20 mar 2009, 00:00

Re: Po co piec na scenie?

Post autor: tomkat_75 » środa 16 wrz 2009, 11:21

...
A tak na marginesie. Prawdziwy sound wychodzi z palców nie z "mocy" pieca. I buduje się go latami a parę godzin spędzonych na ukręcania "brzmienia" z gałek może byc złudne w ocenie "swojego" indywidualnego i charakterystycznego brzmienia. W tej kwestii rozkęcony Marszałek, Messa, Diezel czy Soldano może nie wystarczyć, bo to tylko narzędzia oddające to co podaje "żródło" i dobrze by było mieć tego świadomość i o tym pamiętać.

Pozdrawiam i sukcesów......
 


 



Jest dokładnie jak mówisz. Brzmienie to praca... Długa i ze wzlotami i upadkami. Wielokrotnie było tak że brzmienia ustawiane po cichu w domu przy graniu do podkładów nie sprawdzały się na scenie. Z żywą sekcją i na większej głośności siadało wszystko. Zdarzało się że brzmienia te ukręcone na sali prób, a były to zwykle dość przypadkowe małe pomieszczenia, nie sprawdzały się w klubach. Jakaś część pasma ginęła, pojawiały się rzeczy których wcześniej nie było słychać. Czasami to „właściwe brzmienie” wyskakiwało przypadkiem. Czasami kręciłem gałami sam a czasem ktoś mi kręcił gdy grałem. W jednym ze składów miałem perkusistę po realizacji dźwięku i on kręcił. Czasem był nieoceniony. Kluby były różne. Czasem głównym nagłośnieniem był wzmacniacz, czasem była to kombinacja wzmacniacza i przodów. Czasem przody były głównym. Nie ma jednakowych sytuacji prawie nigdy. Czasem przody to był nasz sprzęt. Czasem ktoś coś podstawiał. Czasem akustycy byli przypadkowymi ludźmi których zatrudniał jakiś dom kultury bo kolega dyrektora miał w młodości zespół i się znał... Czasem byli to profesjonaliści., a czasami nie wiadomo kto to był bo jakaś antypatyczna postać zza konsoli rozmawiała tam sobie z kimś i właściwie to muzycy przeszkadzali. Na samym początku swojego grania w zespołach mieliśmy kilka vermon z kolumnami. Taki standard z małych domów kultury. Pewnie pamiętacie. I właśnie w jednym z takich małych domów kultury. We wczesnych latach 90 na początku mojego grania na scenie. Akustyk na takim sprzęcie podczas koncertu nagrał nam demo podłączając do swojego wiekowego miksera jakąś polską wieżę. Przy czym pianistce wysiadł klawisz a w domu kultury był fortepian i grała na fortepianie nagłaśnianym starymi mikrofonami. I efekt był piorunujący. Mam tę kasetę do dzisiaj. I często z nostalgią do niej wracam. Są różni akustycy i są też różni muzycy. Pamiętam wiele sytuacji z jamów gdzie gitarzysta rozkręcony na max wzmacniacz dopalał jeszcze jakąś kostką i walił to wszystko w kawałku gdzie potrzebny był leciutki przesterek... Wielokrotnie zdarzało się że podczas takiej zabawy to przestawałem grać i zapalałem na scenie papierosa bo nie dało się z drugim wioślarzem współpracować. Są różni ludzie i za bardzo nie ma co generalizować. I chodzi tu o akustyków i gitarzystów też Panie Kalamb:) Piję tu do kawału o gitarzystach... Chociaż wcale nie czuję urazy bo jak mówiłem spotkałem się z różnymi indywiduami i po jednej i po drugiej stronie barykady. Chociaż tej barykady to wcale nie powinno być... A buduje ją niekompetencja. Zwykle po obu stronach... A tak na marginesie. Głośne granie jest po prostu męczące na dłuższą metę. Szanujcie uszy... Bo na nic zdadzą się mesy i tak dalej jak bębenki siądą... :)


 


 




Kalamb
Posty:355
Rejestracja:wtorek 15 lip 2003, 00:00

Re: Po co piec na scenie?

Post autor: Kalamb » środa 16 wrz 2009, 11:22

...

Amatorskie to jest właśnie takie podejście realizatorów - niech on ściszy piecyk bo mi coś sprzęga.
*************************************************


A tu się zgadzam, jeśli sugestia realizatora wynika li tylko z powodu jego nieudolności. Jeśli jednak to wynika z nadmiernych i nieuzasadnionych "ambicji" czadowych "artysty" , bardzo często przekraczajacych możliwości FOH to inna kwestia. Dodam jeszcze, że niektóre imprezy mają obostrzenia europejskich norm decybelowych i nikt z ekipy nie bedzie ryzykował płacenia kar z tytułu przekroczenia wynikajacych.



Można się na szczęście zawsze dogadać by nie było zgrzytów
.


*******************************************


Jak najbardziej, dla dobra artysty i publiczności.


Artysta nie może ulegać naciskom bo takie uleganie jest właśnie amatorskim podejściem. Z całym szacunkiem dla wszystkich realizatorów. ...


*******************************************


Gdyby niektórzy artystysci mieli więcej pokory zwłaszcza do swojej własnej pracy (o innych nie wspomnę), nie odbieraliby tego jako próby nacisku tylko kompromisu sytuacyjnego w uzyskaniu jak najlepszego przekazu skierowanego do odbiorcy bo chyba dla niego się to robi a nie dla siebie no chyba że sie mylę. Nic nie stoi na przeszkodzie aby własną dojrzałością uzyskać "dostęp" do imprez większej rangi, z większym budżetem i automatycznie z lepszą ekipą techniczną. Ubolewam jednocześnie, że te "mniejsze" niestety bardzo często "obsługują" panowie Rysiowie, Kaziowie etc. bo to jest prawidłowością wynikającą po cześci z budżetów, przede wszystkim zaś z niewiedzy organizatorów.


tomkat_75
Posty:170
Rejestracja:piątek 20 mar 2009, 00:00

Re: Po co piec na scenie?

Post autor: tomkat_75 » środa 16 wrz 2009, 11:31

...

Amatorskie to jest właśnie takie podejście realizatorów - niech on ściszy piecyk bo mi coś sprzęga.

Panowie, wyjaśnijmy kwestię: artysta ma robić sztukę a obsługa sceny jest po to by mu w tym pomóc. Takie jest zadanie ekipy nagłośnieniowej i obsługi sceny. Jak syn Hendrixa chce głośno to "technika" ma zadbać by miał głośno. Jak obsługa sceny sobie z tym nie radzi, to czyj problem? Nie mówimy tu o przeglądach amatorskich zespołów tylko o normalnym graniu. Przywozisz swoje graty, ustawiasz brzmienie i wygodę na scenie a ekipa jest po to byś miał komfort występu i nie martwił się odsłuchem. Jeżeli ekipa chce mieć komfort i ustawia artystę w kwestiach brzmienia (przycisz piecyk), to znaczy, że idzie na łatwiznę albo realizacja to amatorzy i kropka.

Można się na szczęście zawsze dogadać by nie było zgrzytów, ale pamiętajmy: to artysta jest artystą i daje brzmienie, a realizator ma je jak najwierniej przekazać i nie komentować. teraz jest taki sprzęt, że naprawdę może wszystko dobrze zabrzmieć i wielokrotnie słyszałem świetne brzmienie na imprezach. Jak realizator kręci nosem to znaczy, że sobie nie radzi z zadaniem i następnym razem lepiej zatrudnić kogoś innego. Artysta jest na scenie najważniejszy a obsługa nagłośnieniowa jak wskazuje nazwa jest zawsze obsługą. Artysta nie może ulegać naciskom bo takie uleganie jest właśnie amatorskim podejściem. Z całym szacunkiem dla wszystkich realizatorów. ...
 


 


Trochę się po dechach potłukłem. I wydaje mi się. Aczkolwiek nie będe się upierał, że najważniejsze jest zadowolenie słuchacza. A zespół komercyjny (nie chodzi tu o granie na weselach) to nie tylko muzycy ale i obsługa z akustykiem włącznie, któży pracują nad tym WSPÓLNIE by słuchacz był zadowolony. Chyba że zespół który nagrał i sprzedał więcej niż jedną płytę działający ku zadowoleniu publiczności to już nie artyści tylko wyrobniycy. Nie popadajmy w skrajności. Chyba że mówimy o SZTUCE przez tak duże S że zadowolenie słuchaczy jest rzeczą drugorzędną. Bo najważniejszy jest spontaniczny akt tworzenia:)


Kalamb
Posty:355
Rejestracja:wtorek 15 lip 2003, 00:00

Re: Po co piec na scenie?

Post autor: Kalamb » środa 16 wrz 2009, 11:37

Są różni ludzie i za bardzo nie ma co generalizować. I chodzi tu o akustyków i gitarzystów też Panie Kalamb:) Piję tu do kawału o gitarzystach... Chociaż wcale nie czuję urazy bo jak mówiłem spotkałem się z różnymi indywiduami i po jednej i po drugiej stronie barykady. Chociaż tej barykady to wcale nie powinno być... A buduje ją niekompetencja. Zwykle po obu stronach... A tak na marginesie. Głośne granie jest po prostu męczące na dłuższą metę. Szanujcie uszy... Bo na nic zdadzą się mesy i tak dalej jak bębenki siądą... :)
**********************************************************


Toż nie generalizować mi tu przyszło, ale też daleki jestem od wskazywania palcem bo nie o to tu chodzi. Dla równowagi skrócona wersja opowiastki o tym jak młody zajaczek omacywał węża w celu rozpoznania kto to. Stwierdził rozdwojony język, charakterystyczną łuskę i brak uszu. I padło stwierdzenie: Akustyk. Zadowolony?


Co do barykady zgadzam się absolutnie. Starajmy się zawsze rzeczowo dogadać, wypracować pewne kompromisy, ponieważ tak naprawdę jestesmy po tej samej stronie, po drugiej jest publiczność z roku na rok coraz bardziej osłuchana i bardziej wymagająca.



 

 


...


 


Awatar użytkownika
irok84
Posty:147
Rejestracja:niedziela 15 lut 2009, 00:00

Re: Po co piec na scenie?

Post autor: irok84 » środa 16 wrz 2009, 11:50

Relacje artysta-realizator (z technicznym w tle) najlepiej obrazują komiksy na ostatniej stronie każdego numeru EiS. Sama prawda.


tomkat_75
Posty:170
Rejestracja:piątek 20 mar 2009, 00:00

Re: Po co piec na scenie?

Post autor: tomkat_75 » środa 16 wrz 2009, 12:15

Toż nie generalizować mi tu przyszło, ale też daleki jestem od wskazywania palcem bo nie o to tu chodzi. Dla równowagi skrócona wersja opowiastki o tym jak młody zajaczek omacywał węża w celu rozpoznania kto to. Stwierdził rozdwojony język, charakterystyczną łuskę i brak uszu. I padło stwierdzenie: Akustyk. Zadowolony?

 Zadowolony. Przypomniało mi się coś jeszcze. Z przeszłości już bardzo odległej. W wieku młodzieńczym uczyłem się grać m in. u Wojtka Szajwaja. I on tłumacząc pewne zagadnienia stosował takie swoje nośne powiedzenia i maksymy. Pewnego razu wydeklamował " Bo wiesz. Musisz tak przyp... By ludziom jaja urwało". Chodziło o KOSTKOWANIE a nie gałkę VOLUME...

Kalamb
Posty:355
Rejestracja:wtorek 15 lip 2003, 00:00

Re: Po co piec na scenie?

Post autor: Kalamb » środa 16 wrz 2009, 12:24

Chodziło o KOSTKOWANIE a nie gałkę VOLUME...


***********************************************


Problem w tym, że łatwiej odkręcić gałę niż wyćwiczyć mozolnie "kostkowanie". I że cheć zrobienia szybko "kariery" powoduję odwrócenie pojęć.



 

 




...
 


Kalamb
Posty:355
Rejestracja:wtorek 15 lip 2003, 00:00

Re: Po co piec na scenie?

Post autor: Kalamb » środa 16 wrz 2009, 12:27

Gdy brak "argumentów" zaczyna się krzyk...jak w pyskówkach

ODPOWIEDZ