W zasadzie to, co napisał kolega MB praktycznie wyczerpuje temat. Ja jednak też dodam tu co nieco, i umówmy się, iż z dziennikarskiego obowiązku.
Otóż nie warto do instrumentów kupować tanich (najczęściej rodem z Chin lub innych ościennych) zasilaczy z regulowanym napięciem, bo:
- zwykle nie są to zasilacze stabilizowane (czyli w zależności od obciążenia, czyt. poboru prądu) ich napięcie skacze jak zawodowy frustrat na bandżi. Jeśli np. podłączycie takie "cudo" do instrumentu z głośnikami, to w zależności od jego głośności macie jak znalazł wszystkie dostępne "atrakcje" - od dziwnych zachowań systemu i dźwięku z instrumentu, po swąd dobrze znany komuś, kto obcuje z przegrzanymi urządzeniami elektrycznymi;
- niedobór napięcia na przeciążonym zasilaczu zwykle powoduje zwisy w instrumentach, nieprzewidywalne i czasem wręcz (w prosty sposób) nienaprawialne. Bo jeśli pada "tylko" system, to jest cień szansy, iż można go w lepszych warunkach zreanimować. Jeśli zaś przez podanie standardowego, optymalnego sygnału przy zaniżonym napięciu padną np. przetworniki, to wtedy mamy jeden już tylko jeden wielki "legislacyjny dym"

;
Czym zatem różnią się zasilacze firmowe (tzw. preferowane/dedykowane) od wspomnianego badziewia?
Otóż tym, iż posiadają zwykle nadwyżkę napięcia, która następnie jest wstępnie przez nie
stabilizowana do odpowiednio niższej wartości w zakresie dla przewidywanej firmowo maksymalnej wydajności prądowej. Czyli odpowiednie napięcie utrzymuje się na nich sztywno dotąd, dopóki instrument nie zacznie pobierać prądu, który świadczy wedle zdania producenta już tylko o awarii. Wtedy taki zasilacz po prostu się wyłączy i to bez szkody dla instrumentu. Współczesne zasilacze tego typu mają beztopikowe (elektroniczne) zabezpieczenia przeciążeniowo-zwarciowe, a nawet (wcale nie rzadko, choć czasami userzy nie zdają sobie nawet z tego sprawy) także i termiczne. Tu, grając w upałach, osobiście zdarzyło mi się już nieraz studzić niejeden zasilacz przez jakieś 15 min. w głębokim cieniu, szczególnie przetwornicowy.
Wnioski?
Nie kupujmy tanich "wynalazków", gdyż taki zasilacz za 10/20 zł da radę rozłożyć nam na łopatki - znając życie, to zwykle zawsze się to zdarzy (wcześniej czy później) w najmniej oczekiwanym momencie - sprzęt za dobrych kilka/kilkanaście set złociszy.
Naprawdę mocno nie warto!
[addsig]