Angielskie poradniki po polsku

Wszelkie inne pytania związane z tematyką poruszaną w naszym magazynie
frontiero
Posty:46
Rejestracja:środa 26 gru 2007, 00:00
Re: Angielskie poradniki po polsku

Post autor: frontiero » wtorek 15 lip 2008, 21:35

......A skąd nagle te pół miliona?
Kwestia wydanie wcale nie jest tak skomplikowana i droga.
Tłumaczenia dokonuje za kilka tysięcy zł osoba obeznana z tematem - tłumaczenie jest wręcz banalnie proste i nie zajmuje wiele czasu.
**********************
Chyba liczysz na jakiegoś bezrobotnego desperata. Fachowiec o ile jest dobrym fachowcem ma dobrze płatną pracę i nie musi harować za taką jałmużnę. A tłumaczenie, jeśli ma być porządne, wymaga sporo czasu i doskonałej znajomości dziedziny oraz wyćwiczonego pióra. Tłumaczenie książki to jest conajmniej kilka miesięcy bardzo intensywnej pracy. Napisanie książki od zera to minimum pół roku albo i rok. Za co ma wyżyć autor przez pół roku? Za parę tysięcy honorarium? Chyba sobie kpisz.



Zgoda autora i właściciela autorskich praw majątkowych na wydanie tłumaczenia w Polsce jest wręcz pewna i zagwarantowana. Kazdy autor cieszy się i jest dumny z tego, że jego dzieło jest tłumaczone na inne języki. Nigdy nie robi się więc z tego tytułu problemów. Właściciel autorskich praw majątkowych do oryginału (na pewno wydawnictwo) także nie robi problemów i także jest dumne i zadowolone, że pozycja z jego katalogu wydawniczego jest tłumaczona na inne języki. To na prawdę wielka nobilitacja dla kazdego być wydawanym w innych krajach.
**********************
Skoro jest tak łatwo i prosto to dlaczego do tej pory nie wydałeś już kilkunastu książek?

Tak się składa, że wiem jak wyglądały pertraktacje w tłumaczeniu 2 fachowych książek. Jednak z nich to "Wprowadzenie do cyfrowego przetwarzania sygnałów" Richarda Lyonsa. Licencja kosztowała wtedy około 180 tyś. zł, i to po ponad rocznych pertraktacjach.



Można znależc wydawnictwo w Polsce jak i można ksiązkę wydać własnym sumptem. Skład komputerowy robi zaprzyjażniony grafik za kilka stówek a druk 2000 egzemplarzy książki wcale nie jest drogi.
**********************
Drukowałem 800 egzemplarzy książki. Druk cz-b, zwykły papier, 400 stron, kolorowa lakierowana okładka z miękkiej tektury. Koszt około 50 tys zł. i była to najtańsza oferta znaleziona pośród kilkunastu odpytanych drukarni....
**********************
Skoro tak,to prosze sobie przejrzec te cudowne wydawnioctwa AVT(znajomo brzmi,prawda?),
Przykro ,ze autorzyu tych publikacji przymierają głodem,a moze nie jest tak trudno napisac ksiazeczke po prostu o rzemiośle..tpo nie poezja ze musisz byc 2 lata w bieszczadach i zrec paprykarz zeby nabrac natchnienia.
Miks,mastering,realizowanie koncertow ..wszystko to jest rzemiosło jak klejenie tapet,i wduzym uproszczeniu ale dla początkujących powinien byc poradnik,z gotowymi przepisami jak zrobic to i tamto by zabrzmialo profesjonalnie i koniec,to jest zawód jak kazdy inny i tyle..nic ty wiecej nie ma zadnej magii.
dopiero mając podstawy i będąc ukierunkowanym prawidłowo,mozna samemu dosciekac słuchac ,próbowac,inaczej wielu niestety brnie w slepą uliczkę.W tym tez i ja,i niestety sam nie potrafie nauczyc sie miksowac poprawnie kilku podstawowych sladow,..i przyznaje sie do tego....Ale pytam gdzie mialem sie nauczyc..?
robie muze w wolnych chwilach

frontiero
Posty:46
Rejestracja:środa 26 gru 2007, 00:00

Re: Angielskie poradniki po polsku

Post autor: frontiero » wtorek 15 lip 2008, 21:39

...A czy jest możliwość zorganizowania pracy zbiorowej?
Własne teksty i podział : ktoś o kompresji, ktoś o pogłosach, korekcji. Całość w oparciu o EiS bo i tak to Wy piszecie.

Wszystko firmuje EiS....
**********************
Niestety to chyba musi byc ktos kompetentny,i o dobrej woli...Gareth Jones ..profesjonał,na pewno nie gosc typu rodzimego z tzw establismentu muz. po prostu brak kompetencji.Przykro to pisac .
robie muze w wolnych chwilach

Zbynia
Posty:7665
Rejestracja:sobota 09 paź 2004, 00:00

Re: Angielskie poradniki po polsku

Post autor: Zbynia » środa 16 lip 2008, 12:54

przetłumaczenie profesjonalne takiej ksiązki to kupa pracy i kilka osób nad tym siedzących - i ile się sprzeda?bo cena napewno będzie w okolicach 100 albo i lepiej....10?20?50?no może jak dobrze trafia to 500 sztuk.....
dlatego tego nikt nie tłumaczy bo zwyczajnie sie nie opłaca......

a roboty tez na dobre pół roku

Awatar użytkownika
Mayewsky
Posty:279
Rejestracja:poniedziałek 04 lis 2002, 00:00
Kontakt:

Re: Angielskie poradniki po polsku

Post autor: Mayewsky » środa 16 lip 2008, 13:25

niestety trza sie uczyc jenzyka panie;)

prawda jest taka, ze postimperialnym jezykiem jest angolski ( analogicznie daaaaawno temu - lacina po imperium rzymskim)
nie da sie inaczej, zamiast szukac tlumacza - uczyc sie angielskiego!

peace...
**********************

Zgadzam się z tym postimperializmem, ale co to ma do książek po polsku ? Moze by wiec zamiast języka polskiego w szkole nauczać angielskiego ? Przeciez w dorosłym zyciu bede musial umiec wlaczyc lodówke (a instrukcja tylko po angielsku).

Wnosze tez aby w Polskich księgarniach książki były TYLKO po angielsku.

Nie widzisz, ze to bzdura ?

Powiedz to samo do rosjan, niemców, francuzów, hiszpan(ów), czechów czy japońców. Chyba tylko my Polacy tak bardzo nieszanujemy swojego języka a to, ze wydawnictwa czy producenci (czegokolwiek) leją na nas i nie dostarczają nam produktu PO polsku lub Z polskim językiem nazywamy ...... niedouczeniem sie rodaka.

Z doswiadczenia wiem, ze im glosniej krzyczysz "ucz sie języka" w stosunku do innych to znasz go znacznie gorzej niż chcesz wmówić ludziom, ze znasz.

Peace :)
Mayewsky

(GG - 4039365)

Awatar użytkownika
Soundscape
Posty:2054
Rejestracja:czwartek 15 mar 2007, 00:00
Kontakt:

Re: Angielskie poradniki po polsku

Post autor: Soundscape » środa 16 lip 2008, 13:37

Powiedz to samo do rosjan, niemców, francuzów, hiszpan(ów), czechów czy japońców. Chyba tylko my Polacy tak bardzo nieszanujemy swojego języka a to, ze wydawnictwa czy producenci (czegokolwiek) leją na nas i nie dostarczają nam produktu PO polsku lub Z polskim językiem nazywamy ...... niedouczeniem sie rodaka.

**********************

Oj, tu się niestety zgadzam. Ale cóż...to są takie a nie inne realia.

Awatar użytkownika
jaca2303
Posty:211
Rejestracja:poniedziałek 30 paź 2006, 00:00

Re: Angielskie poradniki po polsku

Post autor: jaca2303 » środa 16 lip 2008, 19:38

...Powiedz to samo do rosjan, niemców, francuzów, hiszpan(ów), czechów czy japońców. Chyba tylko my Polacy tak bardzo nieszanujemy swojego języka a to, ze wydawnictwa czy producenci (czegokolwiek) leją na nas i nie dostarczają nam produktu PO polsku lub Z polskim językiem nazywamy ...... niedouczeniem sie rodaka.

**********************

Oj, tu się niestety zgadzam. Ale cóż...to są takie a nie inne realia.
...
**********************
Zmienić.

Awatar użytkownika
PiotrK
Posty:1517
Rejestracja:czwartek 14 mar 2002, 00:00

Re: Angielskie poradniki po polsku

Post autor: PiotrK » środa 16 lip 2008, 20:56

Post został usunięty.
Ostatnio zmieniony piątek 01 lut 2019, 05:59 przez PiotrK, łącznie zmieniany 1 raz.
[Użytkownik usunął konto]

Awatar użytkownika
Mayewsky
Posty:279
Rejestracja:poniedziałek 04 lis 2002, 00:00
Kontakt:

Re: Angielskie poradniki po polsku

Post autor: Mayewsky » środa 16 lip 2008, 23:21

...Książkę można dziś wydrukować taniej. Wiele drukarni oferuje druk cyfrowy, nie tylko offsetowy. Różnica do odróżnienia tylko dla prawdziwych znawców ("cyfrówka" lekko błyszczy się pod światło, offset jest matowy). Tak więc jakość wydruku nie jest tu gorsza. Można znaleźć drukarnie, które 200 sztuk B5 około 150 stron wyprodukują za 3 tys. zł. Z miękką okładką.

Jednak nie w tym rzecz. Mówicie tutaj o tysiącach potencjalnych zainteresowanych. Z księżyca sie urwaliście? Znajdźcie ze 100 chętnych, zresztą można zrobić gdzieś obok listę z zapisami zainteresowanych. Będzie tak, jak z płytami undergroundowej awangardy (a raczej ariergardy). Ciężko sprzedać 100 sztuk, ale na osiołkach i "ruskich serwerach" nie ma problemu ze znalezieniem tytułu. Służę konkretnymi przykładami, zresztą pewnie sami jesteście w stanie takie podać.

Płyty, to dziś chyba sprzedaje już tylko Rihanna, a książki pani od Harrego Pottera.

Znam bardzo dobrze środowisko naukowych humanistów, których uczelniana praca polega na wydawaniu książek. Po prostu naukowa kariera w instytutach wyliczana jest liczbą publikacji. I co? Oni wszyscy do każdej wydanej książki muszą sami dopłacać! Począwszy od praw autorskich (za każdą ilustrację trzeba zapłacić), poprzez wyjazdy służbowe do bibliotek i muzeów, aż po opłaty za dodatkowe arkusze, jeśli ktoś nie chce, by wydawnictwo mu obcięło ilość drukowanych znaków.

Dofinansowanie z ministerstwa? Ludzie, obudźcie się! Nie tylko z księżyca spadliście, ale i z konia. Pokażcie kogoś, kto je dostał, a nie było to "wydarzenie artystyczne", typu Rubik na rynku z okazji dni miasta.

MB rzuca ceną 50 tys. zł. Ona przestaje szokować, jeśli porównamy z zarobkami dzisiejszych kierowców (od 3 tys./mies. w górę), z hydraulikami, czy innymi glazurnikami. Jeśli pan, który położy płytki w domu potrafi wziąć 7 tys., dlaczego autor komercyjnej pozycji ma być znacznie gorszy i może, jak polscy naukowcy, sam dopłacać i "robić w ideę"?

I na marginesie, w latach osiemdziesiątych wsiadłem kiedyś do PKSu i przejechałem 50 km w jedną stronę, bo kumpel mi powiedział, że w odległym, powiatowym miasteczku widział na wystawie "Bajtka", w którym opisano "zasady działania MIDI z wykorzystaniem syntezatorów i samplerów". Wyprawa na cały dzień, a radość na miesiące. Egzemplarz przewędrował potem po wszystkich znajomych, po całym osiedlu. A Wy dziś żądacie gotowców. W du...ch się Wam poprzewracało.

...
**********************

Aż dziw bierze, ale zgadzam się z Tobą w wielu kwestiach :)

Udało Ci się nawet mądrze przedstawić problem choć nie zmienia to faktu iż wydawcy na nas leją a my im w tym przyklaskujemy miast krytykować. To oni się mają tłumaczytć przed nami a nie my przed nimi.

I na koniec. Mój kolega, świetny gitarzysta pochodził z biednej rodziny. Poł młodego życia spędził na lutowaniu ruskich gitar, bawieniu się przystawkami, piłowaniem progów i inncyh takich aby choć troche "brzmiało" u nas na próbach.

W tym samym czasie jego angielski czy amerykański odpowiednik miał w dupie jak wygląda elektryka w gitarze i jak sie lutuje kabelki czy też piłuje progi. On po prostu szedł do sklepu i kupował gitare i co najważniejsze na niej GRAŁ.

Można oczywiscie mowic ze kolega "angielki" jest ignorantem i nic nie umie - ale za to GRA.
Mój polski kolega zamiast grac - lutował. Teraz już niegra bo przelutował pół życia - te pół kóre powinien poświęcić na granie.

Rozumiesz do czego zmierzam ? Czasy męczenników - choć zapewne cudownie sie je czasami wspomina - to już przeszłośc.

Ja CHCE NORMALNOSCI.

Zapewne jak i wielu innych ludzi. Nie bede robił na siłe z siebie męczennika tylko dlatego ze ktos 30 km jezdził po "Bajtka".

Czy mam chołdować komuszemu przysłowiu "myśmy zaczynali z jednym widelcem to i ty możesz ?"

Pozdrawiam serdecznie i porzyznam, ze tez z wypiekami wspominam jak sie kiedys dorywało do niedostępnej na owe czasy literatury :)
Mayewsky

(GG - 4039365)

Awatar użytkownika
ukaef
Posty:242
Rejestracja:środa 23 cze 2004, 00:00
Kontakt:

Re: Angielskie poradniki po polsku

Post autor: ukaef » czwartek 17 lip 2008, 00:13

Jeśli bylibyście skłonni zająć się tłumaczeniem, to ja z chęcią przetłumaczę tyle na ile pozwoli mi czas. Możemy sami sobie za darmo, do celów własnych przetłumaczyć kilka pozycji. Jeśli taka inicjatywa dojdzie do realizacji to proszę o kontakt na ukaef@wp.pl
:)

KYMY
Posty:264
Rejestracja:poniedziałek 23 sty 2006, 00:00

Re: Angielskie poradniki po polsku

Post autor: KYMY » czwartek 17 lip 2008, 08:26

...Dofinansowanie z ministerstwa? Ludzie, obudźcie się! Nie tylko z księżyca spadliście, ale i z konia. Pokażcie kogoś, kto je dostał, a nie było to "wydarzenie artystyczne", typu Rubik na rynku z okazji dni miasta.
**********************

przykładowy wykaz
Takie sprawy jak dofinansowanie niskonakładowych (czyli w domyśle skazanych teoretycznie na komercyjną porażkę) publikacji z funduszy różnych instytucji są normą - druga sprawa, że często o wsparciu nie decyduje merytoryczna jakość, ale dobre "wtyki" - to inna sprawa.
Po prostu najpierw trzeba zacząć, a w trakcie znajdzie sie sposób na wyprowadzenie tego finansowo...

*********************

MB rzuca ceną 50 tys. zł. Ona przestaje szokować, jeśli porównamy z zarobkami dzisiejszych kierowców (od 3 tys./mies. w górę), z hydraulikami, czy innymi glazurnikami...

**********************

MB pisał o "pół miliona" - czy to też nie szokuje?...
Swoją drogą, chętnie bym kupił książkę (dr) Macieja Bartkowiaka o czymkolwiek z branży dźwiękowej. Naprawdę duża wiedza i sądząc również po wpisach na tym forum - giętki język i zapał edukacyjny - te trzy składniki dają dobrą książkę...
A z publikacjami, jak w każdej twórczości- może jedna na dziesięć coś nowego wnosi - reszta to gnioty i przepisywactwo tylko dla pieniędzy, czy jak pisze P.K. żeby sobie naukowe c.v. uwiarygodnić.

**********************

I na marginesie, w latach osiemdziesiątych wsiadłem kiedyś do PKSu i przejechałem 50 km w jedną stronę, bo kumpel mi powiedział, że w odległym, powiatowym miasteczku widział na wystawie "Bajtka", w którym opisano "zasady działania MIDI z wykorzystaniem syntezatorów i samplerów".

**********************

Możesz podać w przybliżeniu rok? Nie chce mi się wierzyć, że w "latach osiemdziesiątych" pisze się w Polsce, szczególnie w Bajtku, coś wartościowego o MIDI, chyba to, że właśnie w kosmicznym centrum w Ameryce wymyślono je po deasemblacji systemu z rozbitego UFO... Podejrzewam, że chodzi Ci o numer z 1994.

W ogóle gadanie, że "sie nie da" bo "kto to kupi" jest żałosne.

Proszę bardzo, pierwszy tytuł w języku polskim z gwarantowaną jak sądzę sprzedażą + wpływy z licencji tłumaczeń: "Historia syntezatorów" - leksykon opisujący rozwój od pierwszego instrumentu wydobywającego sztuczne dźwięki aż do VST z czasów współczesnych, kilkaset fotografii, schematy poszczególnych przykładowych bloków i.t.. stron 680. We wkładce - "sam zbuduj swojego analoga - rysunki płytek, opis konstrukcji".

Pozycja druga, to książka traktująca całościowo i przystępnie o technice nagłośnień, nagrań i.t.p. Coś a`la "Elektroakustyka na scenie i estradzie" - Seredy, i "Urządzenia Elektroakustyczne" - Miszczaka - nie żadne "wstępy", "podstawy" i.t.p. tylko całościowe opracowanie - uważam, że i tu sukces zagwarantowany.

Naprawdę, zawsze wszystko się zaczyna i kończy na ludziach - na ich chciejstwie i niechciejstwie.






ODPOWIEDZ