Ostatnio dużo gram na instrumentach VST. Używam około sześciu wtyczek załadowanych do sonara6. (sonar jest bardziej wymagający dla kompa, ale używam go, bo czasami chcę coś na żywo nagrać i zaloopować i w sonarze robi mi się to najwygodniej). Kiedy to wszystko odpalam w domu lub na próbie wszystko działa idealnie. Zdaża się, że na próbach jeszcze bardziej obciążam system, bo podpinam do tego wszystkiego jeszcze dwie scieżki audio.
Kiedy dochodzi do występów live sprawa się komplikuje. Niby wszystko jest tak samo (a nawet powinno być lepiej bo wyłączam antywirusa, karte sieciową itp żeby uniknąc obciążenia proca) a jednak zdażają mi się traumatyczne "przywieszki" sekwencera. Nie muszę chyba mówić jak to brzmi przy dużej głośności... Na szczęscie grywam dosyć pokręconą muzę, więc mało kto poza mną się w tym łapie

Wiadomo, że w czasie koncertów wszystko uwielbia się psuć i każdy, nawet najbardziej niezawodny sprzęt dostaje kręćka, ale może ktoś z Was zna jakiś magiczne (mniej lub bardziej) triki, które pomagają w takich sytuacjach?