> Moze to krajowa rzeczywistosc, a moze cos innego...Hmm.
Hmm... Należałoby sprecyzować o jaki aspekt "krajowej rzeczywistości" chodzi. Mnie się wydaje, że z chwilą otwarcia się na świat, zaczęły napływać przeróżne nowinki (materialne i nie) opatrzone rodzimą nazwą. Weźmy ten "hołmrekording", albo nawet wyraz "komputer", albo z innej beczki "judo" czy "karate', czy może jeszcze z innej "pizza". Tego w Polsce nie było, więc nazwa przyjęła się wraz z pojęciem czy przedmiotem.
W XVI wieku w polszczyźnie także było mnóstwo obcych wpływów. Głównie łacińskie i niemieckie, ale można spotkać także wpływy ruskie, czy nawet tatarsko-tureckie. Mało kto wie, że popularny "jogurt" to wyraz żywcem wzięty bodaj z tureckiego, oznaczający po prostu "zsiadłe mleko, jako napój orzeźwiający". Albo smakowity pomidor, którego nazwa wraz z rośliną przybyła dzięki królowej Bonie z dalekiej Italii, gdzie nazywano ów owoc złotym jabłkiem "pomo d'ore". Na przestrzeni dziejów polszczyzny mieliśmy najróżniejsze wpływy (np. późny barok i klasycyzm to głównie wpływy francuskie). Chcę powiedzieć, że czas pokaże, które wyrazy wydające się dziś obce, gwarowe, slangowe, osiądą w polszczyźnie, a które będą odrzucone.
To samo stanie się z uproszczeniami typu "muza". Nie twierdzę, że trzeba wobec tego problemu stać obojętnie i czekać. To właśnie użytkownicy decydują o przyszłym kształcie języka. Trzeba więc posługiwać się słownictwem, które uważa się za poprawne. Jeżeli ktoś uważa, że "muza" jest "wporzo" i "spoko" i "kul" to jego sprawa. Takich słów nie widać w języku ogólnym serwowanym przez media, więc przeciętny użytkownik ma tę świadomość, że poprawnie rozumiany jest wyraz "muzyka", a "muza" należy do leksykonu poboczy (że się tak wyrażę). Nie należy panikować.
> Zacznijmy zachowywac sie naturalnie, przestanmy mowic "pan" "pani"
Ależ dla mnie naturalnym zachowaniem jest zwracanie się "pan", "pani" do osób, do których mam jakiś dystans. Nie będę pozbywał się tego dystansu np. w stosunku do leciwego acz wielce szanownego pana profesora czy przesympatycznego ale o wiele starszego szefa. Nie mówiąc już o spotkaniach oficjalnych czy relacjach z osobami, których w ogóle nie znam.
Skojarzyła mi się też dość śmieszna sytuacja, w której nasi parlamentarzyści walą sobie na ty. Pewnie wtedy nic nie powstrzymywałoby ich przed mordobiciem...
Pozdro 4 all
from Opal