Post
autor: oduck » niedziela 17 gru 2006, 00:35
wchodzimy powoli na grunt akademicki po raz kolejny, ale co tam.. :)
otoz, Piotrze, ja sie z tym wszystkim zgadzam jak najbardziej, tylko ze to wszystko chlodna teoria
a w praktyce moim zdaniem to wyglada tak:
1. sprawa cyfra vs analog(epopeja nie majaca konca zreszta..) - tu wg mnie nie chodzi o to, czy analog ma cos wiecej niz cyfra, tylko czy cyfra czasem nie wyprzedza analogu nie tam gdzie trzeba. bo fakt, ze mniej szumi, ze nie trzeba konserwowac glowic, ze oferuje wieksze pasmo (przy odpowiednim probkowaniu) i nie degraduje sie z czasem; ale ma inne przypadlosci, jak schodkowosc a nie linearnosc (mowiac w skrocie), brak tych pieknych zjawisk typu przesluchy, kompresja tasmy, mozliwosc przesterowania lekkiego, itd itp itp... moznaby dlugo gadac, tzn ja pewnie nie bo na teorii srednio sie znam, ale znam takich co i dwa tygodnie by mogli ;) w kazdym razie - z punktu widzenia technicznego to wszystko sa wady - a tymczasem dla mnie jak najbardziej zalety. tak samo distortion w gitarach czy trzaski plyty analogowej. i mysle ze to tu lezy pies pogrzebany - ze jednemu to pasi a drugiemu nie. kwestia gustu
2. co do samego clue czyli sumatorow - mysle ze dosyc niesprawiedliwie okreslacie producentow tych sprzetow jako szamanow i oszustow. przeciez oni nigdzie nie pisza ze wystarczy tylko podlaczyc taka czy inna skrzynke z ich oferty i od razu miks z sredniego stanie sie wybitnym. oni wyraznie mowia (i ja tez tak to rozumiem) ze sumowanie analogowe otwiera zupelnie nowe mozliwosci przy miksie, nie zamykajac dotychczasowych wynikajacych z zalet systemow DAW. i to tylko o to chodzi. bo wiadomo ze w teorii zlaczenie dwoch kabelkow bedzie tozsame z dodaniem do siebie dwoch waveow. ale zaden z sumatorow, jakie znam (oprocz folcroma - ale on scisle ukierunkowany na insertowanie jest) nie jest takim wlasnie skretem kabelkow, tylko czyms wiecej. i dlatego tez maja prawo cos od siebie dodac do materialu.
3. tak na koniec, male przemyslenie moje sobotnie :)
bo w sumie najwazniejszym ogniwem przy miksie (czy tez kazdym innym etapie produkcji) jestesmy my, ludzie. wszystko zalezy nie tylko od naszych umiejetnosci, wrazliwosci, pomyslowosci etc, ale tez od samopoczucia, nastawienia do zycia, czystego umyslu i i jakiejs pewnosci co do slusznosci wlasnych dzialan. no i jesli jakis sprzet nalezy do tej rodziny voodoo (a wiele takich jest, zgadzam sie) to jesli jego obecnosc przy pracy i nasza autosugestia, ze z nim lepiej niz bez niego, pomagaja nam zrobic rzecz obiektywnie lepsza (z przyczyn czysto psychologicznych) to czy nie mozna powiedziec, ze akurat NAM ten teoretycznie BEZUZYTECZNY sprzet pomogl w uzyskaniu najlepszego mozliwego rezultatu, a wiec wplynal pozytywnie na brzmienie mixu na przyklad?
pozdrawiam serdecznie
fan dobrego brzmienia ;)