Wywiad z Tymonem Tymańskim (EiS 07/2006)
To ja wam opowiem zupełnie inną historię, z pierwszej ręki. Gdy córka moich znajomych miała 4 lata i poszła z rodzicami do znajomych od razu pokochała pianino, w ciągu dosłownie kilkunastu minut nauczyła się grać "pije kuba do jakuba". Rodzice więc posłali ją na nauki, na początku sżło jej świetnie, nauczyciel twierdził że nigdy nie widział dziecka z tak ogromnym zacięciem do muzyki, i potrafiącym w tak krótkim czasie uczyć się grać nowych melodi, po roku dziewczynka była w stanie zagrać wiele trudnych utworów,jednak później można powiedziec że ustął jej zapał - dalej grała, ale za nic w świecie nie chciała przyswajać i ćwiczyć nowych melodi.Będąc u znajomych rzuciłem opkiem na nuty - standardy jazzowe! pomyśłałem że nauczyciel grał to dziecku i zostawił nuty, po kilkunastu minutach przychodzi nauczyciel na lekcję, podaję mu nuty mówiąc:"widzę gramy klasykę jazzu" On odpowiada" no ale Karolina (tak właśnei maiło na imię dziecko znajomych) nie chcę grać tych pięknych melodii" Ludzie! Kazać pięcioletniemu dziecku grać muzykę kórej nie rozumie? Wszystko trzeba przyswajać stopniowo, bo przyszły muzyk zamiast pokochac muzykę, znienawidzi ją. Karolina na dzień dzisiejszy ma 9 lat, po zmianie nauczyciela dalej chętnie uczy sie grać, jednak wstręt do jazzu jej pozostał. Naprawdę jestem zdania że małe dzieci powinniśmy uczyć łównie melodii przyjemnych, jednocześnie osłuchując je z trudniejszymi, aż je pokochają i będą w stanie same zagrać.
[addsig]
[addsig]
Dess Jobs - Producent Muzyczny www.dessjobs.pl
Re: Wywiad z Tymonem Tymańskim (EiS 07/2006)
Moją mamę podstawówka muzyczna skutecznie zniechęciła do grania. Dopiero kiedy ja - jako stary koń (chyba miałem wtedy ze 20 lat hehe) - kupiłem sobie pianino, zagrała w Święta parę kolęd. Normalnie zdębiałem.
Re: Wywiad z Tymonem Tymańskim (EiS 07/2006)
W moim przypadku nauczanie w ognisku muzycznym skończyło się zniechęceniem do dalszej nauki. Najpierw chciano zapisać mnie do szkoły
muzycznej (miałem 8-9 lat), ale jak na egzaminie kazali mi zaśpiewać to skończyło się totalną klęską. Potem trafiłem do ogniska muzycznego (pianino) i tam męczyłem się przez chyba 5 lat. I chyba najbardziej zniechęciło mnie wtedy granie utworów, które zupełnie do mnie nie trafiały. Jakieś wprawki etiudy i inne bzdety. Po zerwaniu z ogniskiem nastąpił okres zniechęcenia do grania. Potem jednak znówsam zacząłem
grywać i trafiłem do mojego ś.p. Ojca Chrzestnego, który był dobrym muzykiem. Ale jak kazał mi ćwiczyć Rachmaninova to oczywiście musiało
się skończyć klęską. Ale z graniem nie zerwałem i samemu próbowałem
coś grywać. W końcu jako stary koń (20 lat) trafiłem na prywatne lekcje
do nauczycielki, która też uczyła w ognisku co chodziłem ale inną grupę.
I wtedy zacząłem się uczyć tego czego ja chciałem. Kupowałem nutki
"Śpiewamy i tańczymy" (to były czasy jak były porządnie wydawane a teraz tylko z chwytami na kbd!!) czy inne nutki z muzyką jaka mi przypadała do gustu. Do tej nauczycielki chodziłem tylko rok, ale ten rok
dał mi więcej niż te 5 lat w ognisku. Grywam do dziś, nie jestem jakoś
szczególnie uzdolniony ale chcwile spędzone przy pianinie dają mi wiele radości.
Wnioski jakei można wyciągnąć z moich doświadczeń to:
- nie zmuszać dziecka na siłę to grania - to ma być przyjemność
a nie obowiązek
- nie każdy musi zostać wirtuozem scen światowych, niech każdy
osiągnie taki poziom jaki jest mu potrzebny do spełnienia swoich
marzeń
- źle wybrany repertuar może totalnie zniechęcić dziecko do grania
- źle dobrany nauczyciel też
Pozdrawiam Wszystkich,
Picuś.
muzycznej (miałem 8-9 lat), ale jak na egzaminie kazali mi zaśpiewać to skończyło się totalną klęską. Potem trafiłem do ogniska muzycznego (pianino) i tam męczyłem się przez chyba 5 lat. I chyba najbardziej zniechęciło mnie wtedy granie utworów, które zupełnie do mnie nie trafiały. Jakieś wprawki etiudy i inne bzdety. Po zerwaniu z ogniskiem nastąpił okres zniechęcenia do grania. Potem jednak znówsam zacząłem
grywać i trafiłem do mojego ś.p. Ojca Chrzestnego, który był dobrym muzykiem. Ale jak kazał mi ćwiczyć Rachmaninova to oczywiście musiało
się skończyć klęską. Ale z graniem nie zerwałem i samemu próbowałem
coś grywać. W końcu jako stary koń (20 lat) trafiłem na prywatne lekcje
do nauczycielki, która też uczyła w ognisku co chodziłem ale inną grupę.
I wtedy zacząłem się uczyć tego czego ja chciałem. Kupowałem nutki
"Śpiewamy i tańczymy" (to były czasy jak były porządnie wydawane a teraz tylko z chwytami na kbd!!) czy inne nutki z muzyką jaka mi przypadała do gustu. Do tej nauczycielki chodziłem tylko rok, ale ten rok
dał mi więcej niż te 5 lat w ognisku. Grywam do dziś, nie jestem jakoś
szczególnie uzdolniony ale chcwile spędzone przy pianinie dają mi wiele radości.
Wnioski jakei można wyciągnąć z moich doświadczeń to:
- nie zmuszać dziecka na siłę to grania - to ma być przyjemność
a nie obowiązek
- nie każdy musi zostać wirtuozem scen światowych, niech każdy
osiągnie taki poziom jaki jest mu potrzebny do spełnienia swoich
marzeń
- źle wybrany repertuar może totalnie zniechęcić dziecko do grania
- źle dobrany nauczyciel też
Pozdrawiam Wszystkich,
Picuś.
Re: Wywiad z Tymonem Tymańskim (EiS 07/2006)
... Pierwszy kontakt z muzyką ( i jej odbiorem w pełni emocjonalnym, a więc dojrzałym) może zaistnieć u bardzo małego dziecka. Dzieci odbierają muzykę TAK SAMO jak dorośli, bez względu na to ile maja lat. Muzyka po prostu budzi emocje. Nie trzeba mieć kompletnie żadnych fizycznych umiejetności do odbioru muzyki (poza fizycznym słyszeniem) by móc muzyke odbierać.
**********************
Tu się zgadzam
------------------
By zaś zetknąc z się z literaturą trzeba się najpierw nauczyc czytać...i do tego sluzyć może literatura dziecieca.
**********************
A tu absolutnie nie. Pierwszy kontakt dziecka z literaturą jest wówczas, gdy mu się czyta. Zanim dziecko nauczy się czytać, zna na pamięć wiele ulubionych fragmentów, wiele potrafi opowiedzieć i bardzo zdecydowanie określa, który wierszyk mu podchodzi, a który nie.
**********************
Tu się zgadzam
------------------
By zaś zetknąc z się z literaturą trzeba się najpierw nauczyc czytać...i do tego sluzyć może literatura dziecieca.
**********************
A tu absolutnie nie. Pierwszy kontakt dziecka z literaturą jest wówczas, gdy mu się czyta. Zanim dziecko nauczy się czytać, zna na pamięć wiele ulubionych fragmentów, wiele potrafi opowiedzieć i bardzo zdecydowanie określa, który wierszyk mu podchodzi, a który nie.
www.translators.net.pl
Re: Wywiad z Tymonem Tymańskim (EiS 07/2006)
No to teraz ja...ale krótko. Sam skończyłem zarówno postawówkę muzyczną, liceum muzyczne, a nawet akademię. Nie powiem żeby nie było miło, ale to w większości zasługa akademików "firmowego" akademika. Tak naprawdę wszystkie te szkoły muzyczne są chyba nie dla wszystkich - są po prostu dla tych, którzy lubią lub nawet kochają muzę klasyczną, bo z doświadczenia wiem że 1) jest mało czasu na granie inncyh rzeczy, gdy przywalą na semestr tyle programu że płuca wypluć można, 2) Najcześciej "przewodnikami po muzyce" są belfrowie starej daty, którzy siedzą w tych klimatach od wielu wielu lat i po prostu są tą muzyką przesiąknięci, więc ciężko zagrać głośniej "piano" gdy w nutach figuruje duże "P". Po tych wszystkich latach stwierdzam, że kurde coś Ci ludzie mają z robotów.... To tyle - pozdr
Re: Wywiad z Tymonem Tymańskim (EiS 07/2006)
A tu absolutnie nie.
=======
Masz rację....absolutnie
To z upału coś mi neurony nie stykają
pozdrawiam
=======
Masz rację....absolutnie

pozdrawiam
przed użyciem programu zapoznaj się treścią instrukcji załączonej do opakowania bądź skonsultuj się z producentem lub dystrybutorem oprogramowania...
Re: Wywiad z Tymonem Tymańskim (EiS 07/2006)
Ciekawe, że w dotychczasowych wypowiedziach nikt nie podważa kompetencji wykładowców. No może prócz narzekania na ich "konserwatyzam". Lecz oni także kiedyś byli młodzi i mieli te same problemy i dylematy, co dzisiejsi ich uczniowie. Myślę również, że dzisiejsi kontestatorzy tej sytuacji za parenaście lat zmienią poglądy w tej sprawie, gdy role się odwrócą.
Edukacja polega na zawierzeniu w kompetencje nauczycieli i ich doświadczenie. Rolę powinny być jasne. I nie ma tu miejsca na demokrację, pomimo różnych mód i trendów, bo to nigdy na dłuższą metę się nie sprawdziło ponieważ demokracja ZAWSZE skutkowała obniżeniem jakości kształcenia - wprost proporcjonalnym do jej zawartości. Naturalnym więc jest układ MISTRZ - UCZEŃ.
Sztuka nie uznaje demokracji. Sztukę tworzą EGO.
Zresztą demokracja nie tylko w sztuce się nie sprawdza.
Wyobraźcie sobie demokratyczną orkiestrę symfoniczną:
- skrzypek chce zagrać cośtam głośniej, bo uważa, że tak trzeba;
- wiolonczelistka nie może nadążyć za tempem więc gra wolniej;
- puzonista zagrałby, ale w odwrotnej kolejności;
- fagocista wogóle nie będzie grał, bo mu utwór nie odpowiada;
- ładna pani z fletem poprzecznym przy ustach ma dość grania z innymi i żąda dla siebie partii solowej.
Pisałem już tu kiedyś, że w orkiestrze symfonicznej muzycy robią za sample - tym lepsze i więcej nauczyli się w szkole. W tym przypadku ambicje muzyków podporządkowane są innemu celowi. I jest to ich wolny wybór przecież. A kto im broni zakładać dodatkowo jakieś kwartety, czy równolegle uprawiać inne rodzaje muzyki ?
A więc jak to jest z tą szkołą muzyczną? Myślę, że szkoła buduje "dom w stanie surowym" nie nadający się jeszcze do zamieszkania. Dom solidny, z właściwymi fundamentami i zbudowany zgodnie z obiektywną "sztuką budowania".
Jak ten dom zostanie wykorzystany, zagospodarowany i wykończony zależy wyłącznie od jego właściciela.
PS. Trochę poważniejszych uwag, lecz korzystam z okazji, że się właśnie schłodziło wieczorową porą.
Edukacja polega na zawierzeniu w kompetencje nauczycieli i ich doświadczenie. Rolę powinny być jasne. I nie ma tu miejsca na demokrację, pomimo różnych mód i trendów, bo to nigdy na dłuższą metę się nie sprawdziło ponieważ demokracja ZAWSZE skutkowała obniżeniem jakości kształcenia - wprost proporcjonalnym do jej zawartości. Naturalnym więc jest układ MISTRZ - UCZEŃ.
Sztuka nie uznaje demokracji. Sztukę tworzą EGO.
Zresztą demokracja nie tylko w sztuce się nie sprawdza.
Wyobraźcie sobie demokratyczną orkiestrę symfoniczną:
- skrzypek chce zagrać cośtam głośniej, bo uważa, że tak trzeba;
- wiolonczelistka nie może nadążyć za tempem więc gra wolniej;
- puzonista zagrałby, ale w odwrotnej kolejności;
- fagocista wogóle nie będzie grał, bo mu utwór nie odpowiada;
- ładna pani z fletem poprzecznym przy ustach ma dość grania z innymi i żąda dla siebie partii solowej.
Pisałem już tu kiedyś, że w orkiestrze symfonicznej muzycy robią za sample - tym lepsze i więcej nauczyli się w szkole. W tym przypadku ambicje muzyków podporządkowane są innemu celowi. I jest to ich wolny wybór przecież. A kto im broni zakładać dodatkowo jakieś kwartety, czy równolegle uprawiać inne rodzaje muzyki ?
A więc jak to jest z tą szkołą muzyczną? Myślę, że szkoła buduje "dom w stanie surowym" nie nadający się jeszcze do zamieszkania. Dom solidny, z właściwymi fundamentami i zbudowany zgodnie z obiektywną "sztuką budowania".
Jak ten dom zostanie wykorzystany, zagospodarowany i wykończony zależy wyłącznie od jego właściciela.
PS. Trochę poważniejszych uwag, lecz korzystam z okazji, że się właśnie schłodziło wieczorową porą.
Re: Wywiad z Tymonem Tymańskim (EiS 07/2006)
Jak ten dom zostanie wykorzystany, zagospodarowany i wykończony zależy wyłącznie od jego właściciela.
PS. Trochę poważniejszych uwag, lecz korzystam z okazji, że się właśnie schłodziło wieczorową porą....
**********************
Chyba ze go szlag trafi i go zbuzy i pojdzie mieszkac do hotelu.
Konserwatyzm, konserwatyzmem sorry ale to nauczyciel ma sie martwic o swoje metody nauczania a nie uczen.
Pozatym nie poraza mnie fakt nauczyciela z ogromna wiedza ktory jest do kitu i swoim skrzywionym dzialaniem odstrasza ludzi.
Ja widze to tak...spotkalem ludzi ktorzy sa zawodowymi muzykami i im odtwarzanie pasuje i nie maja ciagoty do komponowani i chwala im za to...to jakie miejsce sobie ktos znajdzie w tym klimacie to juz jego film, a dobry nauczyciel powiniem ksztaltowac ucznia nie pod swoje widzimisie tylko pod katem tego kogo naucza bo nie mozna wszystkich jednakowo traktowac i tu nasuwa sie analogia tego co Tymanski pisal o realizatorach.Sa tacy co mysla o tym co robia i stale staraja sie rozwijac i tacy co traktuja to jako fuche od 10 -18...
I tu pojawia sie inny temat ile nauczycieli powinno sie ta profesja zajmowac...?
ale to juz supelnie inna bajka.
http://profile.myspace.com/szymonszulc
Re: Wywiad z Tymonem Tymańskim (EiS 07/2006)
W tym roku skonczylem studia muzyczne. Mialem te wszystkie pedagogiki, metodyki itd. W zasadzie ciekawy byl jeden przedmiot, na ktorym dowiedzialem sie o szkolach Orfa Kodaya. Wszystko pieknie i wspaniale...... Byc moze myslac podobnie jak Ci panowie mozna by bylo dzieci naprawde nauczyc sluchac muzyki i ja lubic. Jednak zaznaczam ze ja sie tylko dowiedzialem ze takie szkly istnieja, nikt nie mowil jak uczyc w ten sposob.
Podpisuje sie pod tym ze szkola malo daje. Czesto znajomosc nut nie jest potrzeba jesli ktos ma dobra pamiec muzyczna, czy dobry sluch. Z grania klasyki zyc sie nie da, nie mowiac juz nic o tym, ze szkola nie pokarze jak wyglada studio, praca w nim itd.itp. Natomiast kontakty to chyba istota edukacji. Spotykanie roznych ludzi, rozmowy z nimi potrafia dac bardzo wiele.Czesto na korytarzu mozna sie bylo wiecej nauczyc niz w sali.
Przez Polskie myslenie o muzyce my nadal jestesmy w tyle. Jesli pojawia sie jakis nurt w muzyce, itd to w Polsce jest modny po 10 latach. A w szkole mozna sie nauczyc grac Pendereckiego, czasem nawet jazz z lat 30-tych. Dla mnie mianem muzyka zawodowego jest ten kto gra i z tego zyje a nie decyduje o tym papier jaki uzyskal. Prosze zobaczyc czego ucza sie dzieciaki w innych krajach, jakiego ucza ich myslenia..... Przecietny pianista nie wie co to jest improwizacja nie mowiac juz o czytaniu funkcji, ktore zna przecietny uczen ognisk muzycznych czy szkol Yamahy. Ucza nas 200 lat do tylu.
A tak nawiasem to czy jak sie nie zda na maturze w szkole muzycznej egz z instrumentu to mozna zdac mature wg. Ministra Giertycha?:)
Podpisuje sie pod tym ze szkola malo daje. Czesto znajomosc nut nie jest potrzeba jesli ktos ma dobra pamiec muzyczna, czy dobry sluch. Z grania klasyki zyc sie nie da, nie mowiac juz nic o tym, ze szkola nie pokarze jak wyglada studio, praca w nim itd.itp. Natomiast kontakty to chyba istota edukacji. Spotykanie roznych ludzi, rozmowy z nimi potrafia dac bardzo wiele.Czesto na korytarzu mozna sie bylo wiecej nauczyc niz w sali.
Przez Polskie myslenie o muzyce my nadal jestesmy w tyle. Jesli pojawia sie jakis nurt w muzyce, itd to w Polsce jest modny po 10 latach. A w szkole mozna sie nauczyc grac Pendereckiego, czasem nawet jazz z lat 30-tych. Dla mnie mianem muzyka zawodowego jest ten kto gra i z tego zyje a nie decyduje o tym papier jaki uzyskal. Prosze zobaczyc czego ucza sie dzieciaki w innych krajach, jakiego ucza ich myslenia..... Przecietny pianista nie wie co to jest improwizacja nie mowiac juz o czytaniu funkcji, ktore zna przecietny uczen ognisk muzycznych czy szkol Yamahy. Ucza nas 200 lat do tylu.
A tak nawiasem to czy jak sie nie zda na maturze w szkole muzycznej egz z instrumentu to mozna zdac mature wg. Ministra Giertycha?:)
Re: Wywiad z Tymonem Tymańskim (EiS 07/2006)
Bardzo celne uwagi w tym wywiadzie. m.in. to zdanie mi się spodobało:
"Uważam, że ludzie, którzy wierzą wyłącznie w cyfrę są równie jeb...ci jak ci, którzy są maniakami lampy i nie znoszą komputerów."
A co do kształcenia. Uczyłem się kiedys na pianinie na prywatnych lekcjach, taki dziadziuś przychodził do domu. Grało się przedwojenne walce, tanga, bardzo fajne zresztą. Potem przyszła pora na pierwszy keyboard Casio, dalej się grało owe tanga ale ja jednak zaczynałem odkrywać nowe rejony muzyczne i gdy z zachwytem na kolejną lekcję przygotowałem (ze słuchu)zgrabny aranż solówki klawiszowej któregoś utworu Genesis z płyty "calling all stations", odbiór nauczyciela był mocno "średni". Zresztą potem zarzuciłem klawisz ze zwględu na małe możliwiści artykulacyjne, na rzecz gitary, na której sam się uczyłem grać.
Na pewno przydało by mi się więcej wiedzy teoretyczznej, ale wiadomo, tóremu rokowcowi chce się tego uczyć. Jak to któryś z nich powiedział "Jak mi będzie potrzebna to sie nauczę":-)
[addsig]
"Uważam, że ludzie, którzy wierzą wyłącznie w cyfrę są równie jeb...ci jak ci, którzy są maniakami lampy i nie znoszą komputerów."
A co do kształcenia. Uczyłem się kiedys na pianinie na prywatnych lekcjach, taki dziadziuś przychodził do domu. Grało się przedwojenne walce, tanga, bardzo fajne zresztą. Potem przyszła pora na pierwszy keyboard Casio, dalej się grało owe tanga ale ja jednak zaczynałem odkrywać nowe rejony muzyczne i gdy z zachwytem na kolejną lekcję przygotowałem (ze słuchu)zgrabny aranż solówki klawiszowej któregoś utworu Genesis z płyty "calling all stations", odbiór nauczyciela był mocno "średni". Zresztą potem zarzuciłem klawisz ze zwględu na małe możliwiści artykulacyjne, na rzecz gitary, na której sam się uczyłem grać.
Na pewno przydało by mi się więcej wiedzy teoretyczznej, ale wiadomo, tóremu rokowcowi chce się tego uczyć. Jak to któryś z nich powiedział "Jak mi będzie potrzebna to sie nauczę":-)
[addsig]
SONY VAIO, MOTU Traveler, Presonus Digimax FS, ADAM A7