Ostatnio nagrywalem pewien akustyczny zespol. W zwiazku z tym ze nagranie mialo charakter promocyjny nie plytowy, zdecydowalismy sie nagrania dokonac w piwnicy (40,2 - 3,5m wysokosci), ktora jest cwiczeniowka perkusistki grajacej w zespole.Zadaptowana - pulapki basowe, kilka dyfuzorow.
Jako ze jest to jedno pomieszczenie, na kupie siedzieli wszyscy poza wokalem. Bas w linie - bezproblemowo, ale gitara Godin (nylonowy elektryk z malym pudlem rezonansowym) mocno wchodzila w ,dobrze i zgodnie z arkanami sztuki realizacyjnej, ustawione Overheady. W zwiazku z tym musialem je ustawic tak, aby zminimalizowac przesluch gitary (ktora miala charakter raczej pilota-choc 80% partii weszlo do wersji ostatecznej).
I teraz mam problem z faza - utwory grane pałką czy chrustem jakos udalo mi sie polatac (przez przesuwanie trackow wzgledem siebie, z orientacja na transient), ale mam potworny problem z utworami granymi szczotkami. Werbel, a szczegolnie "szurania" brzmia ohydnie :(
Zestaw mikow:
- Stopa (dobrze poczyszczona, nie wplywa na problem)
- Audix i5 (chyba) - 2 - gora i dol werbla (faza na bottom odwrocona)
- OH - GT malomebranowe (nie pamietam symboli, dosyc nietypowe z wygladu, ale charakter brzmieniowy typowy cardioid paluch). Jeden OH umieszczony nad ridem - troche skierowany na werbel, drugi OH nad hahitem - skierowany nań, na czesc miedzy dzwonkiem hihatu a werblem.) Mam niestety problem brzmieniwoy tu dodatkowy - za mocno slychac dzwiek z dzwonka hihatu i ride - ale akurat z tym da sie cos zrobic.
Czy macie jakis pomysl jak wybrnac z problemu z faza?. Utwory polatane - brzmia naprawde fajnie, wiec chce powalczyc i o te szczotkowane. Jest na to jakas metoda? Kolega radzil mi rezygnowac z mikrofonow werblowych, ale przy szczotkach... jakos to slabo brzmi.
Wdzieczny za ewentualna pomoc, pozdrawiam :)