Jezus maria, ale się porobiło... To totalna rewolucja ten cyfrowy świat dźwięku, w połączeniu z netem po prostu kopalnia możliwości. Tak myślałem do niedawna ale w sumie to wcale tak nie jest. Gąszcz informacji i to absolutnie nie rzetelnej a opartej o jakiś blog, youtubera powoduje że zamiast korzystac z tych dobrodziejstw to młodzi ludzie piszą jakieś kompletne farmazony i gubią sięw tym informacjynym gąszczu. A już pojęcie masteringu to po prostu jakaś afera :) Wszędzie mastering, mastering dobry na wszystko. Robię mastering tomów, mastering padów, synthstringów....o boże. Czy ktokolwiek z was młodzi i entuzjastyczni "realizatorzy" słyszał czy interesował się takimi pojęciami jak tracking czy mixing? Słowo i pojęcie "mastering" brzmi eterycznie i cool ale nie jest tym za co je bierzesz, za co bierze je chyba w tym momencie 90% ludzi zajmujących się w jakikolwiek sposób tworzeniem muzyki. Nagminnośc tego jest przerażająca dla mnie.
Po pierwsze ludzie ŹRÓDŁO dźwięku (produkcja, producent)
Po drugie mixing (inżynier dźwięku specjalizujący się w tym etapie produkcji)
JEŻELI TRZEBA to wtedy mastering ale już zgranych i zmiksowanych wszystkich ścieżek, całości nagrania. Jeżeli miks jest poprawny to mastering w sumie niewiele zmienia a czasem wręcz jest nie potrzebny.Nie kminię zatem jak można puścic jakiś utwór, powiedzmy Linkin Park i mówic jak zrobic podobny mastering padów czy (to najlepsze co znalazłem!) ....pogłosu. MASTERING POGŁOSU!!! Ja pier.... WTF???