Zamiast sampli możesz spróbować symulacji. Dzięki czemu masz możliwość manipulacji praktycznie wszytskimi parametrami pracy fortepianu i aparatury rejestrującej.
http://www.pianoteq.com/pianoteq3
Zamiast sampli możesz spróbować symulacji. Dzięki czemu masz możliwość manipulacji praktycznie wszytskimi parametrami pracy fortepianu i aparatury rejestrującej.
http://www.pianoteq.com/pianoteq3
Lub jego najnowsza wersja http://www.pianoteq.com/pianoteq4
Przyznaję szczerze, że akurat Synthogy Ivory nie miałem okazji testować.
A co do fortepianów syntetycznych, to - mam nadzieję, że kolega DJOZD się na mnie nie pogniewa - testowałem Pianoteq, i niestety w brzmieniu dało się wyczuć (pomimo imponujących możliwości w ustawieniu instrumentu) - jak się to zazwyczaj popularnie określa - pewien plastik. Chyba, że najnowsza, czwarta wersja poczyniła w tym względzie pewne zmiany, bo V4 nie grałem.
Pianoteq nawet w wersji 4 jedzie trochę plastikiem (o czym można się przekonać instalując demko).
Ja najcześciej ostatnio używam Imperfect Samples Braunschweig - to jest ciemne piano, chyba, że się przyłoży po klawiszach i rozjaśni nieco equalizerem. Ale potrafi ładnie się zmiksować i jest bardzo wiarygodne brzmieniowo.
Ogólnie zasada jest taka, że jak coś w miksie nie siedzi to korektor w łapę i do dzieła - cała sztuka, by współbrzmiało z resztą. Solowo często zostaje z takiego początkowego brzmienia ogryzek, który samodzielnie brzmi kiepsko. Ale jesli dziala w miksie, jest OK. Jeszcze nie spotkałem piana, które nie wymagałoby korekcji - to BARDZO szeroki spektralnie instrument. Problem najczęściej jest w tym, że podcięcie potrafi czasem zabrać "duszę" dla pianina i to słychać w aranżu...
W ogóle wśród firm samplujących ostatnio jest moda na ciemniejsze piana. Zapoczątkowała to Alicia's Keys, potem poszło Imperfect Samples, AcousticSamples. choć akurat Kawai EX jest całkiem jasne, w ogóle go nie odbieram jako zamulone, jak na mój gust to nawet zbyt sterylne ;)
Ja zazwyczaj zostaję przy pianie, które mi leży pod względem pięknego brzmienia solo, a potem je kształtuję w miksie. I tak zostałem przy Imperfect S. Braunschweigu. Choć przyznam - na solo pięknie brzmi również Piano in Blue - polecam sprawdzenie. To jest genialne piano do jazzowego performance, ciary na plecach.
A co do jasnych alternatyw (nie fortepianowych jednak) to warto przyjrzec sie tez Bluenoise Upright - jest bardzo tanie i całkiem ładnie siedzi w miksie. Ale to specyficzne, bardziej intymne i domowe brzmienie. Trochę kojarzy mi się z Coldplay.
Ogólnie zasada jest - ciąć, ciąć, ciąć zbędne częstotliwosci. I modlić się, by nie okazało się, ze mamy do wyboru albo klarownosc, albo piękne brzmienie... No ale wtedy często po prostu trzeba na nowo przysiąść nad miksem i zacząć ruszać inne instrumenty...
Ogólnie zasada jest - ciąć, ciąć, ciąć zbędne częstotliwosci. I modlić się, by nie okazało się, ze mamy do wyboru albo klarownosc, albo piękne brzmienie... No ale wtedy często po prostu trzeba na nowo przysiąść nad miksem i zacząć ruszać inne instrumenty...
***********************************
Osobiście uważam, że jeśli te "inne" instrumenty siedzą, a mamy pianino, które za nic nie chce się wpasować, to ten instrument trzeba wyrzucić i kropka. Miks nie jest w stanie uratować dopasowanie barw, które do siebie nie pasują. Więc wedle mnie zasada jest taka, że najpierw musimy dobrać odpowiednio barwy, a potem miks, który może się już przez ten odpowiedni dobór okazać kosmetyką lub w ogóle nie potrzebny
Dziekuję Blavikenowi za to info na temat 8Dio 1928 Steinway. Warto będzie przetestować.
Kolego Dr After, dziękuję serdecznie za niezwykle merytoryczny wpis.
Tak sobie jednak myślę, że nie wiem czy dobrym pomysłem byłoby rozjaśniać zbyt ciemne piana korektorami, aczkolwiek spróbować nie zawadzi.
Poza tym Imperfect Samples Braunschweig to przecież nie jest klasyczny fortepian lecz sample pianina. Mnie jakoś sample "Mercedesa wśród fortepianów" - Fazioli, tej samej stajni, nie przekonał, pomimo aż 30 giga próbek.
Zaś co do Piano in Blue - ciekawa propozycja, aczkolwiek 8 warstw Velocity jak na dzisiejsze standardy to trochę mało... Brakuje dynamiki, realizowanej wtedy skokowo.
...
Ogólnie zasada jest - ciąć, ciąć, ciąć zbędne częstotliwosci. I modlić się, by nie okazało się, ze mamy do wyboru albo klarownosc, albo piękne brzmienie... No ale wtedy często po prostu trzeba na nowo przysiąść nad miksem i zacząć ruszać inne instrumenty...
***********************************
Osobiście uważam, że jeśli te "inne" instrumenty siedzą, a mamy pianino, które za nic nie chce się wpasować, to ten instrument trzeba wyrzucić i kropka. Miks nie jest w stanie uratować dopasowanie barw, które do siebie nie pasują. Więc wedle mnie zasada jest taka, że najpierw musimy dobrać odpowiednio barwy, a potem miks, który może się już przez ten odpowiedni dobór okazać kosmetyką lub w ogóle nie potrzebny
...
Jeszcze nie miałem takiej sytuacji, by miks był kosmetyczny, bo barwy do siebie pasują. Może mam pecha? Ale z drugiej strony - przypuscmy, ze w miksie wykorzystujemy z siedem bibliotek sampli. Każda nagrana w jakimś pomieszczeniu, jakimiś (różnymi) mikrofonami, przez różnych muzyków, z różnej odległosci... To wręcz nie ma prawa się kleic. I zazwyczaj wymaga wytęzonej pracy, by zadziałać. Dlatego u mnie na każdym kanale siedzi korektor - od basu, przez elementy perkusji, piano, wokale - wszędzie. Bez strzyżenia to nawet żywopłot nie będzie ładny. A co dopiero miks złożony z kilkudziesięciu ścieżek. Nie miksować z to tak, jakby zamiast setek pociągnięć pędzlem malować wylewając na płotno po garnku farby, ale tak dobranej, by ułozyła się w Mona Lisę... ;) Niby możliwe, ale dosyć mało prawdopodobne. Mi się jeszcze nie zdarzyło, by miks wymagał ode mnie małej pracy. Chyba, że był naprawdę prosty. Dlatego nawet piano bywa cięte.
Poza tym Imperfect Samples Braunschweig to przecież nie jest klasyczny fortepian lecz sample pianina. Mnie jakoś sample "Mercedesa wśród fortepianów" - Fazioli, tej samej stajni, nie przekonał, pomimo aż 30 giga próbek.
Zaś co do Piano in Blue - ciekawa propozycja, aczkolwiek 8 warstw Velocity jak na dzisiejsze standardy to trochę mało... Brakuje dynamiki, realizowanej wtedy skokowo....
Braunschweig to pianino, zgadza się. A co do Piano in Blue - muszę przyznać, że mimo informacji o ośmiu warstwach velocity - gra się na tym po prostu pięknie. Choć najbardziej zdumiewające są dwie rzeczy - lekkie górki i masywny dół.
Popełniłem swego czasu taką małą improwizację na Piano in blue - nic wielkiego, ale mniej więcej słychać, jaką daje ono radochę grającemu:
http://soundcloud.com/redemprez/dice-roll
Nagrywane na ustawieniu "tasma", zatem przy mocnych akcentach słychać przester (można to wyłączyć). No i noisu jest trochę. Ale ja to akurat lubię w tym pianie.
Jeszcze nie miałem takiej sytuacji, by miks był kosmetyczny, bo barwy do siebie pasują. Może mam pecha? Ale z drugiej strony - przypuscmy, ze w miksie wykorzystujemy z siedem bibliotek sampli. Każda nagrana w jakimś pomieszczeniu, jakimiś (różnymi) mikrofonami, przez różnych muzyków, z różnej odległosci... To wręcz nie ma prawa się kleic. I zazwyczaj wymaga wytęzonej pracy, by zadziałać. Dlatego u mnie na każdym kanale siedzi korektor - od basu, przez elementy perkusji, piano, wokale - wszędzie. Bez strzyżenia to nawet żywopłot nie będzie ładny. A co dopiero miks złożony z kilkudziesięciu ścieżek. Nie miksować z to tak, jakby zamiast setek pociągnięć pędzlem malować wylewając na płotno po garnku farby, ale tak dobranej, by ułozyła się w Mona Lisę... ;) Niby możliwe, ale dosyć mało prawdopodobne. Mi się jeszcze nie zdarzyło, by miks wymagał ode mnie małej pracy. Chyba, że był naprawdę prosty. Dlatego nawet piano bywa cięte.
...
Cholerka, rozpętałem off topa... Z grubsza się z tym zgadzam, może trochę źle się też wyraziłem. Przeważnie sampleplayery mają własne narzędzia korygujące, pozwalające dostosować wybrane barwy z banków z innymi. Pisząc kosmetyczny miks mam na myśli minimalne wykorzystanie procesorów "wspomagająco-poprawiających". Przykładowo często dochodzę do 50-70-u śladów (lubię mieć wszystko osobno, żeby w razie czego coś zmienić) nawet w prostszych projektach. Odpowiednie dobranie do siebie barw i ich pogrupowanie pozwala na prostszą edycję i przy takiej ilości śladów często wystarcza 10 korektorów, 1-2 kompresory + jakieś efekty. Fakt, zależy też wszystko od gatunku, ale od mnogości ingerencji na niezbyt pasujących do siebie śladów może zrobić się niezły burdel