Dodam własne spostrzeżenia z zabawą na obu porównywanych stacjach. Zaznaczam, że w domu mam Korga M3-73, ale był moment w którym chciałem się przesiąść na Rolanda G6-66 (znalazłem używany w dobrej cenie) i poświęciłem mu kilka dni u kolegi w domu.
Mianowicie, Roland ma rozpływające się w uchu brzmienia symfoniczne (często przeze mnie używane), bardzo ładne połączenia piana np. z fletem, moim zdaniem ciekawszy wyświetlacz i chyba na pierwszy rzut oka łatwiejszy do pracy. Pozostałem jednak przy Korgu, ponieważ ma wyśmienitą klawiaturę, która "łechta" moje palce podczas grania, piękne brzmienia piana, od którego zaczynam większość kompozycji i na końcu dotykowy wyświetlacz, który po dojściu do wprawy staje się jak myszka przy komputerze. Oczywiście brzmienia są kwestią gustu, jednak przyjemność z dotykania plastikowej klawiatury w Rolandzie jest niewspółmierna do przyjemności obcowania z tą w Korgu. A że jestem facetem, to wolę kobietę idealną w dotyku, ale może nie wybrzmiewającą liczną polifonią :)
Niewiele korzystam z karmy i z innych kwestii związanych z pożeraniem polifonii z uwagi na charakter tworzonej przeze mnie muzyki tak więc w tej kwestii głosu nie zabieram. Choć kto wie, czy kolejny mój klawisz nie będzie ze stajni Rolanda - trzeba wszystkiego w życiu próbować.