Spiker:
4. Nie rozumiem: w jakiej sytuacji potrzebna jest jakaś inna reakcja softu na "stan zastany" enkoderów kontrolera? Czy chodzi Ci o taką sytuację, gdzie np. mam odłaczony kontroler, losowo poprzestawiane gałki (bez weryfikacji brzmieniowej oczywiście, no bo kontroler do niczego nie jest podłączony)
Tak, dokładnie.
Może najlepiej jak opisze o co mi chodzi: Gram obecnie na korgu x50, korzystam z jego 3-4 brzmień (Rhodes, Wurlitzer), do tego mam kilka efektów gitarowych (delay, przestery itd) i kaossa. I chciałbym przenieść wszystkie te elementy do komputera (jeżeli chodzi o generowanie dźwięku) sterując to wszystko czymś co wizualnie (i własnie pod względem obsługi) naśladowałoby całkowicie wiernie efekty gitarowe, i ogólnie - całkowicie analogowo sterowane urządzenia.
Zalety takiego rozwiązania: waga, jakość emulacji (rhodes z Logica brzmi lepiej niż ten z Korga), możliwość kreacji brzmień (np: swój delay digitecha mógłbym zastąpić dowolnym, o 100x większych móżliwościach, praktycznie za darmo), prostota obsługi (wiem, jest to ograniczenie, spośród kilkuset dostępnych vsti i vst wybrać tylko kilka i je zamęczać. ale dokładnie tak jest w świecie hardware, o ile nie ma się wujka multimiliardera, poza tym takie ograniczenie bardzo dobrze wpływa u mnie na kreatywność. Wolę 1 brzmienie i 3 efekty niż ich 1000, nawet jeśli miałyby być tam i perełki). No i najważniejsze, (dość to odważny plan), ale wszystko (np Mac mini, karta 2 wy, dobra ważona klawiatura MIDI, sterownik z customowymi gałkami) możnaby zapakować w ładne, vintagowe pudełko a'la rhodes. Po prostu ekrany, diodki w ilości więcej niż 5 oraz plastik czasami źle na mnie działają :)
I owszem, możnaby mieć po prostu wokół gałek LEDy, albo zmotoryzowane suwaki, które byłyby posłuszne komputerowi, w którym siedziałby save'y ze wszystkimi ustawieniami. Ale mam taki kaprys, i właśnie o możliwości jego realizacji jest ten temat, aby tak jak w delayu digitecha i przesterze marshalla, po włączeniu całego ustrojstwa brzmienie było takie jak wstazywały gałki przed uruchomieniem.
Kubańczyk:
Domyślam się, że autorowi chodzi o to by nie kręcic nerwowo gałkami (w celu aktualizowania ustawień w sofcie), lecz by po włączeniu urządzenia gdy wszyscy patrzą, spokojnie ustawić sobie ot troszeczę tremolo z reverbikiem, a reszta na oko wygląda dobrze więc po co kręcić. Wtedy to wygląda cool!
Nie, kompletnie nie o chodzi o wygląd. Ale o duszę instrumentu, czy jak to tam nazwać. Żebym miał coś przy czym siadam i czuję że to nie jest rzecz martwa, i tak jak przy prawdziwym fortepianie, rhodesie, czy nawet rozstrojonym pianinie w starej sali do geografii (wypas!)
Więc w tym wypadku iphone (próbowałem, fajne, ale do czego innego) czy lemur odpadają