A krawaty i lakierki już ten zespół założył? Cóż, jakoś mnie nie dziwią Twoje tu poglądy, pokrywające się z 90-cioma procentami społeczeństwa i z tym, co lansują media. Oryginalność godna pozazdroszczenia.

Jasne, Vincent Van Gogh też powinien być przedsiębiorcą, a Jezus, to w ogóle utworzyć spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością "Jesus Ltd." No i oczywiście jechać na "piratach".
Za PRLu nawoływałbyś do porzucenia swej ziemi i oddania na cele spółdzielcze, bo wówczas modne były w końcu PGRy, a kto trzymał z partią, ten miał profity (może nie Vito z salonu za ponad 100 tys., ale asygnatę na Fiata, czy Wartburga już tak). W końcu "trzeba się dostosować". Gratuluję mocnego kręgosłupa. Jak wiatr zawieje...
...
**********************
Piotrze, do niczego bym nie nawoływał. Ja tylko twierdzę, że cel uświęca środki. Weźmy sytuację, z życia wziętą wielu realizatorów:
- przychodzi zespół, najpierw chciałby za 300 zł zrobić sesję, która na oko zajmie 2 tyg.Przynoszą jakieś strasznie słabe piece, struny sprzed roku, no i co najważniejsze materiał nieograny, bo wokalista po pracy ani w weekekendy nie miał czasu przychodzić na próby, bo musiał z dziewczyną w domu siedzieć i oglądać filmy. Sesja przechodzi tak, że realizator po prostu płacze i nie śpi nocami myśląc, jak uratować to co weszło w kompa. Po sesji muzycy wracają do knajpy, robią to co robią najlepiej, no i oczywiście jadą po realizatorze, że co to jest, bo gity nie zabrzmiały tak a tak, a perkusja nie zabrzmiała tak. Potem kiedy siedzisz z nimi w knajpie to słyszysz dyskusję, jakie to wszystko drogie, jak komercja rządzi i w ogóle jaki ten rynek jest chu..owy. A ja sobie pozwoliłem zapamiętać rachunek, jaki zapłacić pan gitarzysta w knajpie, i wyszło mi, że w ciągu miesiąca kolo rozwala w knajpie okrągłe 500 zł. w ciągu pół roku to są 3 tyś, gdzie dokredytowałby sobie z banku następne 3 i miałby Les Paula, o którym tak marzy. To jest straszne, że wielu z tych kolesi gra dla panienek, dla mini-lokalnej sławy, dla samego grania ( jestem muzykiem, artystą = jestem lepszy ) Rozwala mnie brak determinacji, bo każdy z nich narzeka że się nie da wyżyć z grania, że nienawidzi swojej pracy, a w knajpie obok dobrze płatna praca leży na stole. dlaczego muzycy w końcu nie potraktują swojego zajęcia jak zawód, tylko dopisują ideologię która jest zbędna. Niech pograją szanty, niech przełkną tę żabę, ale dzięki temu zarobią na sprzęt, na busa, czy chociażby odlożą kasę tylko na to, żeby móc zagrać parę darmowych koncertów niszowo-kosmicznej muzyki, którą kochają. Brak kasy ucina nawet największe skrzydła, a niestety muzycy w polsce to ostatnia ostoja socjalizmu - bolszewizmu. Jeden taki śmiertelnie się na mnie obraził, gdy przyszły do mnie BFD z dodatkiem ( okrągłe 1600 zł dałem za to ) i mu nie pożyczyłem. Gościu sobie robi projekty, które próbuje gdzieś tam sprzedać i zdziwiło go, że ja ( poniekąd konkurencja ) nie pożyczyłem mu do zainstalowania programu, bo te 30 Gb ciężko ciągnąć z neta. To taka puenta
Mocny Pecet + Laptop, Presonus FIRESTUDIO + DIGIMAX FS, TC M One XL, TC HELICON VIOCEWORKS, ALESIS 3630, MXL 2006 + 770, SE 3 Stereo Pair, Sontronics SIGMA, Shure SM 57, 81, Audio-Technica - ATM 650 x 3, ATM 250 DE, ATM 450, APS AEON, E-MU PM 5, AKG 141