Strona 1 z 1
"Filozofia" nagrań muzyki poważnej
: wtorek 29 cze 2010, 17:03
autor: gj
Kłaniam się nisko. Na samym początku muszę zaznaczyć, że nie mam pojęcia czy wybrałem odpowiedni dział, ani czy nie toczyła się już tu dyskusja na podobny temat. To mój pierwszy post i na razie czuję się mocno zagubiony.
Panowie - muzyka poważna z "wykonawczego" punktu widzenia zawsze kojarzyła mi się z dążeniem do jak najczystszego brzmienia - nie ma tu miejsca na brudy żadnego rodzaju, fałsze, nierówności itd itd itd. Niektórzy żartują, że trzeba nawet wiedzieć kiedy oddychać, by nie zepsuć utworu. Jednak spędziłem ostatnio trochę czasu przy Chopinie i ku mojemu szczeremu zaskoczeniu odkryłem, że Rubinstein grając mazurka głośno wierci się na stołku, Zimerman w którejś balladzie zaczyna ciężko sapać, a Gould nuci melodię pod nosem.
Śmiechy, okrzyki i różne inne reakcje można nieraz odnaleźć w nagraniach rozrywkowych, szczególnie w jazzie - czasem spontaniczne, czasem jakby wyreżyserowane, zawsze jednak budują ciekawą atmosferę i nadają muzyce życia, przynajmniej w moim odczuciu. Ale jak to się ma do wykonawczego rygoru m. poważnej? Dlaczego nikt nie czyści na nagraniach sapania, fukania czy wreszcie wtórowania sobie tyłkiem na krześle? Przychodzi mi do głowy tylko kilka odpowiedzi, choć żadna mnie nie przekonuje:
1. Mikrofony były źle ustawione i nie da się tego wyczyścić
2. Mikrofony były dobrze ustawione, ale i tak się nie da
3. Da się, ale to by odebrało nagraniom autentyczność
Co o tym myślicie? Czy istnieje jakaś "filozofia" takich nagrań? Ja nie mam o nagrywaniu żadnego pojęcia, więc jeśli popełniłem wyżej gruby błąd, to przepraszam i proszę o wyrozumienie :)
Pozdrawiam serdecznie,
Jacek.
Re: "Filozofia" nagrań muzyki poważnej
: wtorek 29 cze 2010, 18:03
autor: Akton
Szeroki temat :) Ilu dyskutantów, tyle będzie różnych opinii. Jeżeli przyjmiemy założenie, że nagranie ma być sterylne, to rzeczywiście może zatracić się wrażenie autentyczności. Poza tym, jak na pewno wiesz, wartość brzmienia instrumentów, zwłaszcza smyczkowych, polega na ich "niestroju". Z drugiej natomiast strony - dodatkowe dźwięki "pozamuzyczne" mogą wprowadzić dyskomfort w słuchaniu danego utworu. Każdy słuchacz ma swoje preferencje - w końcu chyba o to przede wszystkim chodzi :)
Re: "Filozofia" nagrań muzyki poważnej
: wtorek 29 cze 2010, 23:04
autor: domin88
jeżeli o Zimermanie mowa
http://www.deutschegrammophon.com/cat/single?PRODUCT_NR=4492132 to jedne z najlepszych wg mnie nagrań muzyki poważnej jakie słyszałem, a mimo to w drugiej części koncertu wyraźnie słychać jak Mistrz podśpiewuje sobie pod nosem :)
Re: "Filozofia" nagrań muzyki poważnej
: środa 30 cze 2010, 16:53
autor: malichos
Ja myślę, że chodzi tu o wariant nr 3, czyli coś co nazwałeś autentycznością. Ja powiedziałbym, że to jest nieodłączny element utworu muzycznego wykonywanego przez istotę ludzką, no bo w końcu to ludzie własnoręcznie (może też być nożnie lub ustnie) grają na instrumentach. I wszystko co się z tym wiąże (sapnięcie, mlaśnięcie, piardnięcie, itp.) jest ściśle związane z wykonywanym utworem muzycznym. No może przesadziłem z tym piardnięciem. Co wrażliwszych przepraszam.
Re: "Filozofia" nagrań muzyki poważnej
: środa 30 cze 2010, 18:02
autor: JoachimK
Ja czyszczę. Sprawa jest prosta i oczywista dla mnie: przesłuchuję nagranie, jeśli jakieś dźwięki brzmią nienaturalnie i nie jest jednoznacznie rozpoznawalne ich pochodzenie (tak może być np. z trzeszczącym krzesłem) - wycinam to. Tak samo jak zdarza mi się wycinać nienaturalnie brzmiące pewne efekty, które są wynikiem takiego, a nie innego ustawienia mikrofonów (nie mylić ze złym ustawieniem - to coś innego!). Może to być np. bartokowskie pizzicato, jeśli jest bliskie podpórkowe omikrofonowanie). Jednak w takich przypadkach konsultuję się z kompozytorem czy producentem, w obawie, by nie przesadzić. Z doświadczenia wiem, że oni nieraz sami za bardzo chcą wycinać co nieco ;)
Ale jeśli jest np. krótkie kaszlnięcie widza na sali, do tego naturalnie brzmiące w akustyce - nie widzę powodu, by to usuwać, co najwyżej tonuję to nieco, jeśli jest za głośno względem tego, co stanowi (ma stanowić) główny plan dla słuchacza.
Inna rzecz, że takie zabiegi są niezwykle czasochłonne i nieraz nei ma na to zwyczajnie czasu/pieniędzy.
[addsig]
Re: "Filozofia" nagrań muzyki poważnej
: środa 30 cze 2010, 20:23
autor: banan
Od tego technicznego podejscia do muzyki to wam sie juz w glowach powywracalo to i owo.
Moim zdaniem, jakiekolwiek mnie, jest rejestracją dzieła sztuki (jeśli rzecz jasna mówimy o muzyce takiej na serio). Jeśli artysta ma potrzebę powiercić się na krześle (tak jak Gould, krzesełko miał bardzo charakterystyczne) czy śpiewać jedną z linii melodycznych (też tak jak Gould), czy sapać (jak Misha Majski), to moim zdaniem jest to również część muzyki, część warsztatu, który jest muzykom niezbędny do wykonania utworu. Bo sapanie, śpiewanie, wiercenie, tak jak muzyka, jest zewnętrznym wyrazem przeżywanych emocji. A muzyka dawna i ogólnie rzecz biorąc klasyczna, bądź jak to ludzie zwą "poważna", składa się przede wszystkim z emocji, zarówno zawartych w czystym tekście nutowym jak i związanych z wykonawstwem. I, według mnie, nie powinno się usuwać skrzypnięć, trzaśnięć, mlaśnięć, kaszlnięć, chrząknięć i sapnięć, bo są to dźwięki (w większości przypadków) konieczne w danym momencie do zrealizowania konkretnych muzycznych zagadnień. Poza tym, są to też znaki rozpoznawcze; wyobrażacie sobie, żeby np. Horace Silver czy Oscar Peterson nie śpiewali/wyli/charczeli podczas swoich solówek? Bo ja nie i szczerze powiedziawszy, wkurzyłbym się gdyby ktoś te dźwięki z nagrań pousuwał.
Koniec kropka
banan
[addsig]
Re: "Filozofia" nagrań muzyki poważnej
: środa 30 cze 2010, 22:09
autor: JoachimK
Jak Ci po kilku dniach od nagrania klient sam zacznie zadawać pytanie, czym są niektóre obce dźwięki, które wcale on sam nie identyfikuje z krzesłem na który siedział (nawet gdyby od krzesła pochodziły), to szybciutko zostaniesz sprowadzony na ziemię.
P.S. konkretny przykład wyżej opisany miał miejsce parę tygodni temu przy płycie robionej dla wytwórni
Naxos - a to już nie jest byle nagranie dla kogoś, kto sobie zadecyduje "usuwamy skrzypnięcia lub nie usuwamy" bo ma takie "widzimisie".
[addsig]
Re: "Filozofia" nagrań muzyki poważnej
: czwartek 01 lip 2010, 12:40
autor: gj
Dzięki za wszystkie odpowiedzi. Bardzo niewiele wiem o klasyce, jakoś tak się dziwnie złożyło, że wszystkie nagrania z którymi do niedawna miałem styczność brzmiały dość czysto - pewnie dlatego że w większości były to całe orkiestry symfoniczne, a w dużej grupie takie "smaczki" wykonawcze trudniej wyłowić. I ten zbieg okoliczności mnie zaskoczył.
Cytat: |
Poza tym, są to też znaki rozpoznawcze; wyobrażacie sobie, żeby np. Horace Silver czy Oscar Peterson nie śpiewali/wyli/charczeli podczas swoich solówek? Bo ja nie i szczerze powiedziawszy, wkurzyłbym się gdyby ktoś te dźwięki z nagrań pousuwał. |
Też bym się wkurzył, ale chyba jazz się rządzi trochę innymi prawami. Bo nie wyobrażam sobie, by na koncercie w filharmonii któryś z muzyków zawołał "JEEEEAAAHAHAHOHO", albo zaczął tupać i wyć, jak to czasem słychać na nagraniach Jarretta, Goodmana, Colemana i pewnie wielu wielu wielu innych. Hehe, rzy okazji przypomniał mi się skecz Janusza Gajosa o tym, "któren pijanista jest najlepszy". :P
Dziękuję jeszcze raz za odzew, wszystko jest już raczej jasne. Pozdrawiam.