Piec basowy - lampa czy tranzystor?
Witam,
zostałem poproszony o złożenie czegoś sensownego do 3+ tysięcy złotych, z naciskiem na jakość brzmienia a nie na głośność (nie będziemy montować lodówki :P ). Znalezienie dobrych ofert nie stanowi problemu, jest jednak problem teoretyczny.
W myśl zasady "stare ale jare" wzrok pokierowałem na dobre używki, kolumny raczej nowe - papier>aluminium. Plan jest taki - dobre combo, albo 4x10" z hornem i head, z naciskiem na lepszą kolumnę (aczkolwiek np. TE 1048H przekracza budżet :(). Tu jednak pojawia się dylemat - czy używane piece z preampami lampowymi są dobrą inwestycją? Czasami pojawiają się takie piecyki jak np. SWR RedHead w dobrej cenie, ale w przypadku jakby coś poszło, koszt wymiany czy naprawy jest spory. Teoretycznie tranzystory są mniej podatne na upływ czasu (oczywiście mówimy tu o sprawdzonych konstrukcjach z renomą i pochodzących z czasów gdy na sprzęcie się nie oszczędzało jak dziś).
Jako że nie jestem basistą, nie wiem czy preamp lampowy robi kolosalną różnicę w stosunku do dobrej konstrukcji tranzystorowej? Jeśli więc ktoś z doświadczeniem mógłby coś polecić, co na pewno zda egzamin, byłbym rad:). Piec byłby używany głównie w domu/na próbach i dogłaśniany na koncertach w lokalu, styl to głównie rock i blues, basista to gość po 40stce więc brzmienie>"wypierd" .