Jesteś pewien, że to, co zniosłeś do piwnicy jest studiem? Przepraszam z góry za zgryźliwy ton, ale wstawienie komputera, miksera, mikrofonu (niezgorszego, przyznam) i czego tam jeszcze do pomieszczenia przeznaczonego na składowanie konfitur, ziemniaków i domowych rupieci, nie stanowi jeszcze o posiadaniu studia. Nie piszę tego, aby Ciebie obrazić, ale może lepiej byłoby powrócić do domowych pieleszy, gdzie warunki są na pewno przyjemniejsze. Jeśli zdarza Ci się nagrywać bardzo głośne sygnały (jakim cudem B3 może przeżyć coś, co trzęsie całym blokiem?), polecam zagadać z szefem miejscowego Domu Kultury, lub innej placówki tego typu, czy nie zgodziłby się, aby od czasu do czasu nagrać bębny, czy jakąś inną eksplozję jądrową, w jakiejś próbowni, albo chociaż scenie sali widowiskowej... Wbrew pozorom efekty mogą być zadowalające (zależy to oczywiście od umiejętności realizatorskich, wykonawczych, a pośrednio również technicznych, wszystkich zaangażowanych osób). Może nawet będziesz mógł skorzystać z jakichś mikrofonów...
Jeśli chciałbyś odizolować swoich sąsiadów od Twojej piwnicy, to najlepszy byłby beton, ale obawiam się, że zabrakło by miejsca na cokolwiek innego.
Kabiny wokalowe, czyli tak zwane 'kible', nie są bezużyteczne, ale jeśli miała by mieć ona dobre walory użytkowe, powinna mieć wielkość co najmniej taką, jaką dysponuje nasz kolega, na urządzenie całego - jak zwał tak zwał - studia. Podejrzewam jednak, że 300 zł by tu nie wystarczyło. Z resztą - proszę odszukać jeden z najsłynniejszych wątków tego forum, kiedy to nasz drogi Ziomek budował takowy kibelek w swym pokoju. Później nawet w nim śpiewał... Mam nadzieję, że nikt tego nie usunął. A tak swoją drogą, to powinieneś wiedzieć, czy wątek istniej, bo ponoć przeczytałeś wszystkie

Wytrwałości!
Ps. Wiem, że jestem wredny...
..:: Dobra muzyka to koincydencja wielu zbiorów zawierających jedynie dobre pierwiastki ::..