OK, przyjąłem do wiadomości. Może jednak zacznijmy od początku.
O tym, co sądzę na temat serii FR Rolanda miałem już okazję napisać na łamach naszego magazynu (testy w EiS 01/2005 - FR-7 i 10/2006 - FR-3). Znalazły się tam zarówno moje "ohy i ahy", jak również i uwagi krytyczne, a nawet mocno krytyczne. Nie zmienia to faktu, iż dalej będę uważał tę serię za jeden z najciekawszych i najbardziej zaawansowanych kontrolerów MIDI w postaci akordeonu z jakimi miałem dotąd przyjemność się zapoznać. Kolega Kubańczyk już wspomniał, iż "dla zwykłego zjadacza chleba cyfrowy akordeon jest świetną alternatywą gdy chce poruszać się płynnie po różnych stylach" i absolutnie się z tym zgadzam, dorzuciłbym tylko jeszcze, że jest niezastąpiony, gdy obracamy się wśród różnych systemów akordeonowych, tzw "guzikologii". Tu, dla serii FR, a szczególnie modelu "7" w tym temacie nie ma żadnych ograniczeń.
Więcej, brzmieniowo model FR-7 (niestety FR-3 odstaje w tym względzie daleko, choć też ma swe plusy, np. interfejs MIDI zainstalowany bezpośrednio w korpusie) broni się sam, i to bez żadnej podpuchy. A sprawdziliśmy to wręcz organoleptycznie


Idąc dalej. Będę bardzo wdzięczny gdyby kolega NoRd384 przestał już mnie uważać za jakiegoś heretyka tylko przez to, że raczyłem skrytykować niejakie S5. Już tłumaczę czemu. Otóż jeszcze zanim zacząłem pracę w naszym magazynie miałem wielką przyjemność, a i pewnie szczęście, terminować u Stanisława Jędrzejewskiego. Niezorientowanym może wyjaśnię, iż był to (bo niestety zmarł 3 lata temu) jeden z najbardziej cenionych stroicieli akordeonów w Warszawie. Człowiek dla którego akordeon był (oprócz rodziny rzecz jasna) wszystkim, a przy tym serdeczny przyjaciel, kolega i mentor wszystkich warszawskich (i nie tylko) akordeonistów z najwyższej półki. Dopowiem, iż w ramach "papierów czeladniczych" miałem za zadanie rozebrać, dorobić brakujące mechanizmy i złożyć do kupy, tzn. całkowicie i od podstaw odrestaurować akordeon 120 basowy z lat 30-tych z klawiaturą "warszawską". Tu przypuszczam (jestem pewien), że ten instrument będzie służył jeszcze następne dziesiąt lat. Nie piszę tego aby się chwalić, piszę po to aby kolega NoRd384 zrozumiał, iż przenigdy nie miałbym odwagi wypowiadać się na temat akordeonów, gdybym nie znał tego tematu od podszewki. Siłą rzeczy przez wszystkie te lata w me ręce trafiło kilkanaście S5 przez co dalej będę podtrzymywał swe zdanie, że ten model to żadna "rewelacja" jeśli chodzi o prawdziwe arkana sztuki. Przykro mi, ale taka jest brutalna prawda

Całą schedę po Stanisławie Jędrzejewskim z warszawskiej Pragi przejął Janusz Podkański, mój serdeczny kolega, a z którym to wykonaliśmy dziesiątki, jak nie setki udanych wspólnych setów


Sam na użytek własny (niestety, coraz mniej codzienny) mam 5-chórowy Paolo Soprani G Quaglia Napoli 140-basowy (zdjęcie z prawej), wprawdzie tylko z jednym kanałem (na 16') niemniej przy nim rzeczony i "osławiony" S5 to tylko jeszcze jeden przeciętniak, pod każdym względem.
P.S.
Moi znajomi (muzycy) zawsze mieli mi za złe, że mam bzika na punkcie akordeonów. Choćby przez to, że zwykle nie podobało mi się to, czy inne brzmienie "akordeonu" z kolejnego drogiego i wypasionego na full syntezatora. Zawsze przy tym określali mnie jako cholernego w tym względzie tradycjonalistę. Cóż, mieli rację, bo co do brzmienia nie dam sobie nic wmówić! Natomiast zupełnie inną sprawą są dla mnie nowe możliwości, które dzięki najnowszym technologiom pozwalają temu instrumentowi wpasować się w obecną rzeczywistość. Kocham akordeon, przez co nigdy nie odpuszczę sobie jakiegokolwiek tematu, który wspomoże go promować we współczesnych, zakręconych do bólu czasach. Ot i wszystko.
W tym świetle zupełnie nie rozumiem na jakiej podstawie kolega NoRd384 uważa me wypowiedzi za bucostwo, choćby tylko z pogranicza


[addsig]