Siedząc pół ostatniej nocy nad jednym z projektów postanowiłem nieco się oderwać od klikania myszką w gałki i suwaki...przejrzałem parę stron, przelogowałem system, odwiedziłęm KaAzę, odwiedziłem Soul Seek...i w pewnej chwili naszły mnie dziwne przemyślenia...
Otóz - nie da się ukryć, że dziś największym dystrybutorem muzyki jest Internet. Programy p2p, jak to się ostatnio często mówi, "odbierają chleb" muzykom. Ale ja nie o tym tutaj. Nie poczuwam się do nazywania siebie muzykiem, co więcej, sam, niejednokrotnie "zasysałem" z sieci tuziny mp3, nie płacąc wykonawcom ani grosza. I właśnie ostatniej nocy naszła mnie taka gorzka refleksja, że dziś muzyka STRACIŁA DUSZĘ. W jakim sensie? Nie w takim, że wykonawcy robią ją bez duszy - bo obok wielkiej ilości "produktów", powstają piękne płyty - najczęściej mniej znane i mniej doceniane. DUSZA, której dziś muzyka nie ma to fakt, że ludzie ściągający mp3 nie znają uczucia, kiedy upragniona płyta trafgia w Twoje ręce w postaci innej niż zakodowany jakimś tam encoderem pliczek. Nie ma już tego uczucia, gdy rozpakowujesz pudełeczko z folii, zaglądasz w okładkę, czytasz pozdrowienia, podziękowania, czytasz kto gra na jakim instrumencie w którym utworze, kto jest gościnnie, w jakim studio nagrano, przeglądasz fotki i w ten sposób jeszcze bardziej możesz utożsamić się z płytą. Staje się ona czymś wyjątkowym dla Ciebie. Słuchając mp3...ściągając mp3 - TAKIEJ DUSZY NIE MA. Nie namawiam tutaj do bojkotu piractwa - sam jestem jednym z ludzi, którzy korzystają z przeklętego formatu MPEG LAYER...pozostaje pytanie, co będzie dalej? Smutno mi się jakoś zrobiło, że muzyka stanęła na równi z plikami systemowymi, plikami niesystemowymi, plikami programów, plikami x, plikami y...po prostu plikami...jednym słowem - muzyka stała się zbitkiem liter po którym stawiamy kropkę i kolejny, krótszy już zbitek : mp3. Tęsknie za czasami, kiedy serce przyspieszało na widok płyty, kiedy stałem przy półce w jednym z Wrocławskich sklepów za każdym razem, gdy odwiedzałem to miasto, wlepiałem wzrok w dwie wymarzone płyty, sprowadzone ze Stanów, nie wydane wówczas w Polsce. Skończyło się tak, że za któryms razem gdy pojechałem do Wrocławia, odległego od mojego ówczesnego miejsca zamieszkania o 100km w celu zakupienia BUTÓW - zakupiłem owe 2 płyty - za 130 złotych. Do dziś zajmują zaszczytne miejsce na półce: 2pac "2pacalypse Now" i 2pac - "Strictly for My N.I.G.G.A.Z.". Całą tamtejszą zimę przechodziłem w trampkach za 20 złotych - ale ZDOBYŁEM te płyty...oto UTRACONA DUSZA muzyki. Moim zdaniem. Myślę, że wielu z Was ma takie płyty - płyty, które mają swoją historię, gdzie proces zdobywania ich sam w sobie wytworzył szereg wspomnień. I choć świat muzyki jest już na etapie nieodwracalnych zmian, to chyba warto jednak walczyć o te wspomnienia...tak...walczyć dla samej walki...dla przyjemności, dla ocalenia pewnych uczuć, których ludzi całkowicie wychowani na mp3 najzwyklej nie znają. Postęp nie zawsze niesie ze sobą korzyści...pozostaje wybrać się do sklepu i odszukać płytę Minnie Riperton, która mi się marzy od dawna. Jeśli nie znajdę...pozostanie sieć...
Pozdrawiam, Bartek (od małego dziecka HipHopowiec)
(PS. dużo mówimy o produkcji, o sprzęcie, o technice - staje się to pętlą na szyi - bo w tych wszystkich dążeniach do "rozwoju" zapominamy o jednej malutkiej rzeczy - muzyce)
Muzyka kontra postęp...
z tych, których "prawdziwi" muzycy nie lubią...
Re: Muzyka kontra postęp...
Słuszne słowa. Otoczka magicznosci i tajemniczosci powoli opada. Wszystko zmierza do jak najwiekszej wygody i jak najszerszej dostepności. Sam pamietam jak nie jeden raz biegłem do domu w pospiechu by przesłuchać nowozdobytą płytę. Ile było podchodów i prób by ja zdobyc nie ma juz znaczenia. Wpadało sie do pokoju by natychmiast uruchomic sprzet i przesłuchac całość nie zdejmując butów. Czytało sie ksiazeczki i niemal uczyło ich zawartości na pamiec. Do teraz pamietam kto w jakim utworze grywał goscinnie na płytach pani Kate Bush. Tak, obecnie człowiek co najwyzej zainteresuje się w jakim bitrate kawałek sciaga mu sie z sieci.
Re: Muzyka kontra postęp...
Azzam tak pięknie to napisałeś że aż cos we mnie drgnęło, nie do końca zgodzę się z tym co powiedziałeś bo mp3-ki też mozna długo szukać i też moze to wywołać pewna falę "wspomnień" może nie aż tak dużą jak w przypadku upragnionej płyty ale coś w tym jednak jest,
ps. forma w jakiej to napisałeś naprawdę jest olśniewająca masz talent pisarski albo to uczucia wypłynęły na wierzch bez zahamowań,
pozdrawiam
ps. forma w jakiej to napisałeś naprawdę jest olśniewająca masz talent pisarski albo to uczucia wypłynęły na wierzch bez zahamowań,

pozdrawiam
Re: Muzyka kontra postęp...
...Azzam tak pięknie to napisałeś że aż cos we mnie drgnęło, nie do końca zgodzę się z tym co powiedziałeś bo mp3-ki też mozna długo szukać i też moze to wywołać pewna falę "wspomnień" może nie aż tak dużą jak w przypadku upragnionej płyty ale coś w tym jednak jest,
ps. forma w jakiej to napisałeś naprawdę jest olśniewająca masz talent pisarski albo to uczucia wypłynęły na wierzch bez zahamowań,
pozdrawiam ...
**********************
Dziękuję. Nie zwracałem uwagi specjalnie na formę, bo to raczej napisane pod wpływem emocji "wypracowanko" - co do Twojej uwagi odnośnie mp3-ek - oczywiście jest coś w tym - jest pasja jakaś, jakieś podniecenie gdy ściągam zrzuconą bezpośrednio z winyla mp3 w birtrate 320kbps zespołu Rare Earth, o którym w Polsce nikt nie słyszał nawet i nikt nigdy nie wyda. Ale i tak wolałbym mieć ten winyl zamiast mp3. A wspomnień z "tamtych" (czyli przednapsterowych, przedkaazowych) czasów nikt mi, nam, wam nie odbierze. taka chwila refleksji po prostu ponad forumowymi kłótniami.
Pozdrawiam.
ps. forma w jakiej to napisałeś naprawdę jest olśniewająca masz talent pisarski albo to uczucia wypłynęły na wierzch bez zahamowań,

pozdrawiam ...
**********************
Dziękuję. Nie zwracałem uwagi specjalnie na formę, bo to raczej napisane pod wpływem emocji "wypracowanko" - co do Twojej uwagi odnośnie mp3-ek - oczywiście jest coś w tym - jest pasja jakaś, jakieś podniecenie gdy ściągam zrzuconą bezpośrednio z winyla mp3 w birtrate 320kbps zespołu Rare Earth, o którym w Polsce nikt nie słyszał nawet i nikt nigdy nie wyda. Ale i tak wolałbym mieć ten winyl zamiast mp3. A wspomnień z "tamtych" (czyli przednapsterowych, przedkaazowych) czasów nikt mi, nam, wam nie odbierze. taka chwila refleksji po prostu ponad forumowymi kłótniami.
Pozdrawiam.
z tych, których "prawdziwi" muzycy nie lubią...
Re: Muzyka kontra postęp...
Cos w tym jest ale dla mnie to się stało już w momencie wprowadzenia compactu. Jako dzieciak słuchałem i oglądałem okładki winylowych płyt moich rodziców. Ten format dawał miejsce na prawdziwe dzieło sztuki. Jednakowe, małe plastikowe pudełka cedeków wydały mi się wielką stratą. Miałem z 10 lat jak zobaczyłym płytę na kompakcie i od razu mi się nie spodobała. Poza tym brak było mi misterium stawiania igły na płycie i pierwszego trzasku przy wchodzeniu w rowek...hehe. Nie żartuję. Poza tym uważam że CD brzmią gorzej. Posłuchajcie Beatlesów, czy nawet Niemena. Naprawdę, głównie blachy - róznica jest wyraźna. Dźwięk z CD jest wygładzony, pozbawiony dynamiki i jakiegoś ostrza w górnych rejestrach.
Sciągam sobie okładki do mp3... I w folderach z plikami mam widok taki że widzę okładki - zawsze to jakiś cień tej magii...ech. Ale jak mało bym znał muzyki gdyby nie te mp3.
Sciągam sobie okładki do mp3... I w folderach z plikami mam widok taki że widzę okładki - zawsze to jakiś cień tej magii...ech. Ale jak mało bym znał muzyki gdyby nie te mp3.
Re: Muzyka kontra postęp...
Bardzo ciekawy wątek Azzam!
Myślę podobnie. Chociaż postępuję nieco inaczej. Generalnie mam zasadę - tylko oryginalne płyty. Nawet jeśli określony album znam na pamięć chcę go mieć nie ze względu na muzykę ale tę całą magię. Czasami zastanawiam się kupić - nie kupić - czy ja tego chcę jeszcze słuchać po raz 1001? Bywa że i tak kupuję... Ale pamiętam jeszcze starsze czasy kiedy o płytach nikt nie śnił nawet.... ...wtedy był czas oczekiwania na nowy badź też archiwalny album wykonawcy XXXX w Studio Stereo, a przed audycją cały rytuał z czyszczeniem głowicy w magnetofonie ustawianiem poziomu zapisu itp. Nie wspomnę że podczas audycji modliłem się " Boże żeby tylko teraz nie wyłączyli prądu, w domu uprzedzałem rodzinę żeby nie włączała ani wyłączała światła, pralki, suszarki, odkurzacza i żednego urządzenia mogącego wywołać zabójczy trrrrzzzzzzassssk.
W tych czasach,( a było to hmmm - lepiej przemilczeć) przegrałem z radia wiele płyt. Prawie wszystkie posiadam obecnie na CD ale jest parę tytułów których zdobyć nie sposób - mimo że w kilku sklepach panowie zapisywali tytuły i mój tel mówiąc "spoko - dowiemy się - zobaczymy może jest w hurtowni a jak nawet nie to tu jest taki jeden co ma układy w Stanach i co tydzień jeżdzi do Anglii" - po miesiącu entuzjazm sprzedawców był mniejszy a po dwóch słyszałem " wiesz - no w tej chwili nie ma - a czy jesteś pewien że to wyszło na CD - może w Japonii - ale tam to bedzie cięzko, bo małe serie i daleko"... ...3 ściągnąłem z sieci - no cóż mam grzech ciężki ale trudno - wykonawca i wytwórnia dostawali przez 10 lat szansę aby się wzbogacić...
Są to:
Pretty Maids - Pretty Maids
UFO - No Place To Run ( album dosyć cienki ale darzę go sentymentem)
Dali's Car - The Waking Hour
ale są jeszcze :
Slaughter & The Dogs - Bite Back
(bardzo trudne - bo niektórzy sprzedawcy nie wiedzą o co chodzi - znają kapelę tylko ci najbardziej kumaci)
Point Blank - The Hard Way
Sprzedawcy z reguły:
- Jerry* cho no na chwile - słyszałeś o czymś takim co tu kolega mówi?
Zenek wchodzi
- Aaaa coś mi sie obiło o uszy. Jak to się pisze? Przez c?
- Nie, przez K
- Acha. No dobra zanotowane. Popytam.
States - States
Sprzedawca na to:
Dzięki temu mam cel w życiu
( Acha wszelkie nagrania tych kapel zostały dawno skasowane)
*koleś załatwiający płyty w Stanach musi mieć amerykańską ksywkę
----------------------------------------------------------------------------------------
PS
Jeden mój kumpel kupił ok 1984 roku "Physical Graffiti" Led Zeppelin - analog. Była to rzecz z innego świata, relikwia, ikona... ...a nie wspomnę, że mieszkając w Gdańsku, co roku na Jarmarku zazdrościłem kolesiom, którzy przynosili całe kartony analogów po 400zł za sztukę - gdy ja co najwyżej mogłem poprosić mamę o 1,50zł na loda. To były czasy.
Myślę podobnie. Chociaż postępuję nieco inaczej. Generalnie mam zasadę - tylko oryginalne płyty. Nawet jeśli określony album znam na pamięć chcę go mieć nie ze względu na muzykę ale tę całą magię. Czasami zastanawiam się kupić - nie kupić - czy ja tego chcę jeszcze słuchać po raz 1001? Bywa że i tak kupuję... Ale pamiętam jeszcze starsze czasy kiedy o płytach nikt nie śnił nawet.... ...wtedy był czas oczekiwania na nowy badź też archiwalny album wykonawcy XXXX w Studio Stereo, a przed audycją cały rytuał z czyszczeniem głowicy w magnetofonie ustawianiem poziomu zapisu itp. Nie wspomnę że podczas audycji modliłem się " Boże żeby tylko teraz nie wyłączyli prądu, w domu uprzedzałem rodzinę żeby nie włączała ani wyłączała światła, pralki, suszarki, odkurzacza i żednego urządzenia mogącego wywołać zabójczy trrrrzzzzzzassssk.
W tych czasach,( a było to hmmm - lepiej przemilczeć) przegrałem z radia wiele płyt. Prawie wszystkie posiadam obecnie na CD ale jest parę tytułów których zdobyć nie sposób - mimo że w kilku sklepach panowie zapisywali tytuły i mój tel mówiąc "spoko - dowiemy się - zobaczymy może jest w hurtowni a jak nawet nie to tu jest taki jeden co ma układy w Stanach i co tydzień jeżdzi do Anglii" - po miesiącu entuzjazm sprzedawców był mniejszy a po dwóch słyszałem " wiesz - no w tej chwili nie ma - a czy jesteś pewien że to wyszło na CD - może w Japonii - ale tam to bedzie cięzko, bo małe serie i daleko"... ...3 ściągnąłem z sieci - no cóż mam grzech ciężki ale trudno - wykonawca i wytwórnia dostawali przez 10 lat szansę aby się wzbogacić...
Są to:
Pretty Maids - Pretty Maids
UFO - No Place To Run ( album dosyć cienki ale darzę go sentymentem)
Dali's Car - The Waking Hour
ale są jeszcze :
Slaughter & The Dogs - Bite Back
(bardzo trudne - bo niektórzy sprzedawcy nie wiedzą o co chodzi - znają kapelę tylko ci najbardziej kumaci)
Point Blank - The Hard Way
Sprzedawcy z reguły:
- Jerry* cho no na chwile - słyszałeś o czymś takim co tu kolega mówi?
Zenek wchodzi
- Aaaa coś mi sie obiło o uszy. Jak to się pisze? Przez c?
- Nie, przez K
- Acha. No dobra zanotowane. Popytam.
States - States
Sprzedawca na to:

Dzięki temu mam cel w życiu
( Acha wszelkie nagrania tych kapel zostały dawno skasowane)
*koleś załatwiający płyty w Stanach musi mieć amerykańską ksywkę
----------------------------------------------------------------------------------------
PS
Jeden mój kumpel kupił ok 1984 roku "Physical Graffiti" Led Zeppelin - analog. Była to rzecz z innego świata, relikwia, ikona... ...a nie wspomnę, że mieszkając w Gdańsku, co roku na Jarmarku zazdrościłem kolesiom, którzy przynosili całe kartony analogów po 400zł za sztukę - gdy ja co najwyżej mogłem poprosić mamę o 1,50zł na loda. To były czasy.
Re: Muzyka kontra postęp...
...Bardzo ciekawy wątek Azzam! Myślę podobnie. Chociaż postępuję nieco inaczej....
**********************
jedeny odpowiedni komentarz to:
[Post edytowany przez Admina w dniu 17/12/2003]
**********************
jedeny odpowiedni komentarz to:

[Post edytowany przez Admina w dniu 17/12/2003]
z tych, których "prawdziwi" muzycy nie lubią...