Wytłumaczcie mi to proszę, bo ja odpadam w przedbiegach.
Jest "niegłupi" krajowy zespół, grają fajną, świeżą muzykę. Od razu widać, iż materiał da się polubić, szczególnie w kręgach polonijnych. Mało tego, zaczął nie na żarty podobać się też wśród poważnych ludzi, którzy naprawdę znają się na tym co usłyszeli, już po pierwszych demo.
Piszę więc otwartym tekstem do ludziów coby przysłali mi za ocean płytę demo CD, ale już ze wstępną z grafiką i wkładką gdzie byłoby choć w skrócie napisane kto to są Ci oni i czemu. Jak Bozia przykazała. I co otrzymałem?
Po dwóch tygodzniach przyszło coś w zwykłej kopercie(!), w cienkim plastikowym etui, popękanym jak cholera. Dobrze, że choć płyta się ostała. Ale to jeszcze nic, bo komisyjnie odpalamy a tu meldują się jakieś zasr... mp3, które mogli mi przesłać bez trudu netem, w ciągu - ech, nawet bez ciągu

Dzwonię do ichniejszego menago a on mi odpowiada, że to jest niby standard w jego firmie. Facio był chyba mocno zmęczony bo powtarzał w kółko to samo, jak mantrę.
I tego właśnie nie do końca kumam - co niby miałoby być tym "polskim" standardem? Czy forma przesyłki, czy format plików? A może to jest jakaś nowa polska tradycja?
Może też ktoś mnie uświadomi co się teraz w tym temacie w naszym kraju dzieje, bo za cholerę nic z tego nie rozumiem
