
Widzę, że temat wywołał kontrowersje: jedni dowodzą, że stawia sprawę na głowie, inni uważają, że problem jest infantylny (chyba nie do końca rozumieją znaczenie tego słowa), jeszcze inni (tym razem nieinfantylnie a modlitewnie - "amen") tej opinii klakierują.
Wydaje mi się, że temat postawiłem na początku dość jasno.
Truizmen jest przecież stwierdzenie, że pomiędzy instrumentami są zasadnicze różnice brzmieniowe, atrykulacyjne, inne. Różne instrumenty są "używane" do różnych celów właśnie ze względu na ich zindywidualizowane cechy i możliwości. Świadome wykorzystanie tych cech określa klasę twórców: muzyków, kompozytorów, aranżerów.
Przy tworzeniu np. utworu symfonicznego kompozytor wybiera określone instrumenty do uzyskania zamierzonych przez siebie celów artystycznych, brzmieniowych, tworzenia nastroju, obrazu, wyrazu czy budowania emocji.
Na początku "obstawiłem" gitarę, bo ten instrument ma wyjątkowe możliwości artykulacyjne wynikające z całej palety możliwych technik gry, czyli daje muzykowi ogromne możliwości. Lecz oczywiście ma również swoje ograniczenia - np. "Etiudy rewolucyjnej" Chopina nie zagra się na gitarze.
Zdaję sobie sprawę, że w tym temacie mogą być różne zdania i opinie.