Nepotyzm?!
**********************
Nie mam pojęcia. Ja porównuję subiektywnie. Nie wiem, czy da się to zobiektywizować, zwłaszcza przy istniejącym zróżnicowaniu systemów wartości i kanonów piękna (bo przecież nie ma jednego uniwersalnego)....
**********************
otoz to! tak wiec i tak nie warto narzekac, zwlaszcza, ze i tak za 20 lat owczesni 40latkowie beda z nostalgia wspominac to co sie dzisiaj dzieje;) i tak w kolko...
naprawde szkoda czasu na lament, wokolo jest wiele ciekawych rzeczy, jak chociazby w watku "jednoosobowy zespol" (swietny przyklad: KT Tunstall - znane i promowane, a dobre)
fan dobrego brzmienia ;)
Re: Nepotyzm?!
Post został usunięty.
Ostatnio zmieniony piątek 01 lut 2019, 07:04 przez PiotrK, łącznie zmieniany 1 raz.
[Użytkownik usunął konto]
Re: Nepotyzm?!
Post został usunięty.
Ostatnio zmieniony piątek 01 lut 2019, 07:04 przez PiotrK, łącznie zmieniany 1 raz.
[Użytkownik usunął konto]
- wishmaster
- Posty:287
- Rejestracja:piątek 30 mar 2007, 00:00
Re: Nepotyzm?!
"spolegliwy sprzymierzeniec własnych grabarzy"?
............................................................
Czy ja wiem... mnie kontemplacja wlasnego pepka nie wyszla na dobre, prawdziwie napedzaja mnie dopiero wyzwania, stad uwazam ICh bardziej jako dobroczyncow (w tym podwojnym rozumieniu, rzecz jasna) niz grabarzy. Innymi slowy - albo z "artyzmu" juz wyroslem, albo nigdy artysta nie bylem (zapewne bardziej to drugie) :)
pozdrawiam
............................................................
Czy ja wiem... mnie kontemplacja wlasnego pepka nie wyszla na dobre, prawdziwie napedzaja mnie dopiero wyzwania, stad uwazam ICh bardziej jako dobroczyncow (w tym podwojnym rozumieniu, rzecz jasna) niz grabarzy. Innymi slowy - albo z "artyzmu" juz wyroslem, albo nigdy artysta nie bylem (zapewne bardziej to drugie) :)
pozdrawiam

sztuczna inteligencja jest lepsza od naturalnej głupoty
- JankoMuzykant
- Posty:497
- Rejestracja:czwartek 14 mar 2002, 00:00
- Kontakt:
Re: Nepotyzm?!
Niestety, nie potrafię tolerować dźwiękowej kupy, a powiek na uszach nie mam
*********
nie wydaje ci sie sie ze troche przesadzasz? przeciez to brzmi tak, jakbys byl skierowany na roboty przymusowe. nie chce mi sie wierzyc, ze nie masz wplywu na to, co gra w twoim domowym otoczeniu czy tez w pracy. lamentujesz na sile moim zdaniem..
*********
Nie, nie mam wpływu na otoczenie. Pracuję dość nietypowo, padam na najwyżej dwie godziny w jedno z kilku miejsc. Ale to jest nieważne. Załóżmy, że pracuję ''po bożemu'', czyli w grupie kilku-kilkunastu osób. Demokracja wybierze kupę (bo tak jest - zawsze większość zdecyduje na któreś ze ''złotych przebojów''. Próba propozycji tego, czego ja mogę słuchać cały dzień (dwójka) tez upadnie, ludzie tego nie wytrzymają. Kompromisu niesłuchania niczego niestety także (!). Sprawdzone kilkukrotnie w ostatnich latach.
Niestety miejsce pracy to nie koniec. Pozostają sklepy/markety/miejsca odpoczynku (koszmar wakacji)/nawet przystanki autobusowe (w Krakowie ktoś eksperymentuje tak z uszczęśliwianiem pasażerów). Na deser jeszcze młode głuche pokemony z słuchawkami w miejscach publicznych.
Może jestem dziwny (na pewno), ale nie mogę powiedzieć, że ograniczony. Mogę słuchać/słyszeć wszelką odmianę klasyki, jazzu, eksperymentu, muzyki źródeł i w pełni rozumianej rozrywki, byle troszkę bardziej skomplikowanej (choć na poziomie Modern Talking w oryginale '80).
**********
bo skoro nie omijasz supermarketow dla zasady, to moze czasem warto wlaczyc tv czy radio, by sposrod kg szitu wylowic czasem jakas perelke? tak retorycznie pytam ;)
**********
Jak chcę złowić rybę, to zamiast wędkowania w Wiśle wybiorę podbierak i staw rybny.
Mnie interesuje ryba, a nie łowienie. Od łowienia są łowcy talentów.
*************
i to juz jest tendencyjne rozumowanie na maxa jak dla mnie. bo wiesz, co by powiedzial moj Tato na te slowa? rozesmialby sie w twarz i powiedzialby, ze bzdury opowiadadasz, bo prawdziwa muzyka skonczyla sie na polowie lat 70tych. a dziadek (gdyby zyl) by w ucho przylozyl i powiedzial ze prawdziwa muzyka skonczyla sie wraz z przyjsciem tego okropnego rock and rolla. i tak w kolo macieju.
*************
Nie, nie, nie. Nie o to chodzi. To co opisujesz związane jest z upodobaniami pokoleniowymi. Mnie chodzi o poziom średni estetyki. Nie ma to nic wspólnego z kierunkami czy modami. Teraz też robi się dobre rzeczy, tylko się ich nie promuje. Promuje sie gówno, najczęściej przerobione (pokaleczone, pocięte po prostu, z przypieprzonym skompresowanym basowym kopniakiem IDENTYCZNYM w dziesiątkach tysięcy knotów) utwory sprzed lat.
*************
i przestan w koncu szukac smaczkow i subtelnosci
w muzyce stricte komercyjnej.
*************
Dlaczego? Kiedyś były. I się zbyły. Ale się dało.
Cały czas mówię o komercji, to były utwory z pierwszych miejsc list. Ze smaczkiem i subtelnościami. I śpiewały to też pijane hordy małolatów.
*************
Wracając do tematu - element kontroli (tak, niewykonalny z założenia i praktycznie) jednak by sie przydał.
***********
zart?
************
Skąd. Przydaje się w innych dziedzinach, dlaczego nie przydałby się tutaj?
Cała szkolna edukacja oparta jest na elemencie kontroli, w przeciwnym razie nauka upadłaby w jedno pokolenie, a rozwaliliby to przede wszystkim wydawcy pomocy naukowej publikując z roku na rok coraz bardziej ''niestesujące'' programy pseudonauczania.
Zresztą, praktycznie wszystkie dziedziny życia są poddanie kontroli... co ja gadam, przecież cały rynek muzyczny jest kontrolowany! Od tego się wątek zaczął :) Wystarczyłoby zmienić kierunki, nic nadto.
*************
Ale byłbym w stanie przy tym wytrzymać w sklepie, bo tamte knoty nie były nachalne, nie były szesnastą kopią knota-matki i jednak wykonywali je muzycy.
************
i tu napotkalem niezly szkopul. bo po paru zakladkach dyskusji okazuje sie, ze ty sie skupiasz na formie, a mi raczej caly czas chodzi o tresc..
*************
Cały czas chodzi o estetykę. Miarą sztuki jest estetyka. Ani forma, ani treść.
Estetyka nie jest syntetyczna, ale równocześnie nie istnieje bez czynników na sztukę się składających.
Dlatego nie można określić ile chorusa i kompresji jest dobrze, można tylko określić, kiedy jest dobrze, a kiedy już nie.
[addsig]
*********
nie wydaje ci sie sie ze troche przesadzasz? przeciez to brzmi tak, jakbys byl skierowany na roboty przymusowe. nie chce mi sie wierzyc, ze nie masz wplywu na to, co gra w twoim domowym otoczeniu czy tez w pracy. lamentujesz na sile moim zdaniem..
*********
Nie, nie mam wpływu na otoczenie. Pracuję dość nietypowo, padam na najwyżej dwie godziny w jedno z kilku miejsc. Ale to jest nieważne. Załóżmy, że pracuję ''po bożemu'', czyli w grupie kilku-kilkunastu osób. Demokracja wybierze kupę (bo tak jest - zawsze większość zdecyduje na któreś ze ''złotych przebojów''. Próba propozycji tego, czego ja mogę słuchać cały dzień (dwójka) tez upadnie, ludzie tego nie wytrzymają. Kompromisu niesłuchania niczego niestety także (!). Sprawdzone kilkukrotnie w ostatnich latach.
Niestety miejsce pracy to nie koniec. Pozostają sklepy/markety/miejsca odpoczynku (koszmar wakacji)/nawet przystanki autobusowe (w Krakowie ktoś eksperymentuje tak z uszczęśliwianiem pasażerów). Na deser jeszcze młode głuche pokemony z słuchawkami w miejscach publicznych.
Może jestem dziwny (na pewno), ale nie mogę powiedzieć, że ograniczony. Mogę słuchać/słyszeć wszelką odmianę klasyki, jazzu, eksperymentu, muzyki źródeł i w pełni rozumianej rozrywki, byle troszkę bardziej skomplikowanej (choć na poziomie Modern Talking w oryginale '80).
**********
bo skoro nie omijasz supermarketow dla zasady, to moze czasem warto wlaczyc tv czy radio, by sposrod kg szitu wylowic czasem jakas perelke? tak retorycznie pytam ;)
**********
Jak chcę złowić rybę, to zamiast wędkowania w Wiśle wybiorę podbierak i staw rybny.
Mnie interesuje ryba, a nie łowienie. Od łowienia są łowcy talentów.
*************
i to juz jest tendencyjne rozumowanie na maxa jak dla mnie. bo wiesz, co by powiedzial moj Tato na te slowa? rozesmialby sie w twarz i powiedzialby, ze bzdury opowiadadasz, bo prawdziwa muzyka skonczyla sie na polowie lat 70tych. a dziadek (gdyby zyl) by w ucho przylozyl i powiedzial ze prawdziwa muzyka skonczyla sie wraz z przyjsciem tego okropnego rock and rolla. i tak w kolo macieju.
*************
Nie, nie, nie. Nie o to chodzi. To co opisujesz związane jest z upodobaniami pokoleniowymi. Mnie chodzi o poziom średni estetyki. Nie ma to nic wspólnego z kierunkami czy modami. Teraz też robi się dobre rzeczy, tylko się ich nie promuje. Promuje sie gówno, najczęściej przerobione (pokaleczone, pocięte po prostu, z przypieprzonym skompresowanym basowym kopniakiem IDENTYCZNYM w dziesiątkach tysięcy knotów) utwory sprzed lat.
*************
i przestan w koncu szukac smaczkow i subtelnosci
w muzyce stricte komercyjnej.
*************
Dlaczego? Kiedyś były. I się zbyły. Ale się dało.
Cały czas mówię o komercji, to były utwory z pierwszych miejsc list. Ze smaczkiem i subtelnościami. I śpiewały to też pijane hordy małolatów.
*************
Wracając do tematu - element kontroli (tak, niewykonalny z założenia i praktycznie) jednak by sie przydał.
***********
zart?
************
Skąd. Przydaje się w innych dziedzinach, dlaczego nie przydałby się tutaj?
Cała szkolna edukacja oparta jest na elemencie kontroli, w przeciwnym razie nauka upadłaby w jedno pokolenie, a rozwaliliby to przede wszystkim wydawcy pomocy naukowej publikując z roku na rok coraz bardziej ''niestesujące'' programy pseudonauczania.
Zresztą, praktycznie wszystkie dziedziny życia są poddanie kontroli... co ja gadam, przecież cały rynek muzyczny jest kontrolowany! Od tego się wątek zaczął :) Wystarczyłoby zmienić kierunki, nic nadto.
*************
Ale byłbym w stanie przy tym wytrzymać w sklepie, bo tamte knoty nie były nachalne, nie były szesnastą kopią knota-matki i jednak wykonywali je muzycy.
************
i tu napotkalem niezly szkopul. bo po paru zakladkach dyskusji okazuje sie, ze ty sie skupiasz na formie, a mi raczej caly czas chodzi o tresc..
*************
Cały czas chodzi o estetykę. Miarą sztuki jest estetyka. Ani forma, ani treść.
Estetyka nie jest syntetyczna, ale równocześnie nie istnieje bez czynników na sztukę się składających.
Dlatego nie można określić ile chorusa i kompresji jest dobrze, można tylko określić, kiedy jest dobrze, a kiedy już nie.
[addsig]
Pozdrawia Adam (przypadkiadama.com)
- JankoMuzykant
- Posty:497
- Rejestracja:czwartek 14 mar 2002, 00:00
- Kontakt:
Re: Nepotyzm?!
...Smiac mi sie chce, kiedy czytam te zalosne zawodzenia kilku z Was - tzw. "artystow niszowych",
*************
No, chyba trochę pomyliłeś wątki. Bo w tej chwili to raczej chodzi o odbiorców, a nie twórców (co nie znaczy, że nie można być jednym i drugim).
*************
bo sami chyba do konca nie wiecie o co Wam wlasciwie chodzi...
*************
A to już nie nasza wina, że ciężko słowa rozumieć :)
*************
(ot, pozna jesienia jeszcze wieksza melancholia i skolowanie ogarnia wrazliwe dusze)
*************
Ja tam najbardziej lubię miesiące X-III, ale to na marginesie.
*************
A sprawa jest zupelnie prosta: albo jestes, panie X, aktysta, ktorego nie interesuje nic poza mozliwoscia niczym nieskrepowanego rozwoju - a wtedy glupio brzmia pojekiwania a propos deficytu sluchaczy majacych Panskie wybitne dziela gleboko... (zreszta smieszne jest sie na sile domagac wiekszej publiki, skoro przeciez ta "nadliczbowa" samemu sie nie powaza) albo jestes Pan porzadnym rzemieslnikiem i od poczatku wychodzisz z zalozenia, ze tworzysz DLA LUDZI, nie dla siebie, i ze Twoja praca to nic wiecej tylko TOWAR (moim zdaniem najzdrowsze podejscie).
*************
Cóż za prosty, piękny, jednobitowy świat!
A ja, chcąc być delikatny ograniczyłem wyżej wrażliwość tylko do czterech bitów :)
*************
Kocpoly typu - "sztuka przede wszystkim" to zabawny mit, od wiekow burczacy w bebechach tworcow "niedocenionych". Sztuka zawsze byla tylko ozdobnikiem dla rzeczywistosci, dodatkiem do zycia,
w guscie i natezeniu - zaleznym od epoki.
*************
Dziwne, skąd ja mam tyle czysto komercyjnych płyt będących jednak sztuką... To ten cały Queen, Yes, Vangelis, Marillion, to oni tak tylko udawali? (dla uproszczenia podałem jedną dekadę w czasie).
*************
Na marginesie jeszcze... zupelnie nie rozumiem jak to niby sie manifestuje "artystycznie"
*************
Hm... nie ogląda, nie słucha, nie chodzi na koncerty chały podczas promocji w markecie.
[addsig]
*************
No, chyba trochę pomyliłeś wątki. Bo w tej chwili to raczej chodzi o odbiorców, a nie twórców (co nie znaczy, że nie można być jednym i drugim).
*************
bo sami chyba do konca nie wiecie o co Wam wlasciwie chodzi...
*************
A to już nie nasza wina, że ciężko słowa rozumieć :)
*************
(ot, pozna jesienia jeszcze wieksza melancholia i skolowanie ogarnia wrazliwe dusze)
*************
Ja tam najbardziej lubię miesiące X-III, ale to na marginesie.
*************
A sprawa jest zupelnie prosta: albo jestes, panie X, aktysta, ktorego nie interesuje nic poza mozliwoscia niczym nieskrepowanego rozwoju - a wtedy glupio brzmia pojekiwania a propos deficytu sluchaczy majacych Panskie wybitne dziela gleboko... (zreszta smieszne jest sie na sile domagac wiekszej publiki, skoro przeciez ta "nadliczbowa" samemu sie nie powaza) albo jestes Pan porzadnym rzemieslnikiem i od poczatku wychodzisz z zalozenia, ze tworzysz DLA LUDZI, nie dla siebie, i ze Twoja praca to nic wiecej tylko TOWAR (moim zdaniem najzdrowsze podejscie).
*************
Cóż za prosty, piękny, jednobitowy świat!
A ja, chcąc być delikatny ograniczyłem wyżej wrażliwość tylko do czterech bitów :)
*************
Kocpoly typu - "sztuka przede wszystkim" to zabawny mit, od wiekow burczacy w bebechach tworcow "niedocenionych". Sztuka zawsze byla tylko ozdobnikiem dla rzeczywistosci, dodatkiem do zycia,
w guscie i natezeniu - zaleznym od epoki.
*************
Dziwne, skąd ja mam tyle czysto komercyjnych płyt będących jednak sztuką... To ten cały Queen, Yes, Vangelis, Marillion, to oni tak tylko udawali? (dla uproszczenia podałem jedną dekadę w czasie).
*************
Na marginesie jeszcze... zupelnie nie rozumiem jak to niby sie manifestuje "artystycznie"
*************
Hm... nie ogląda, nie słucha, nie chodzi na koncerty chały podczas promocji w markecie.
[addsig]
Pozdrawia Adam (przypadkiadama.com)
Re: Nepotyzm?!
Chciałoby się komuś streścić w paru zdaniach cały wątek i to do czego doszliście w powyższej dyskusji?
- JankoMuzykant
- Posty:497
- Rejestracja:czwartek 14 mar 2002, 00:00
- Kontakt:
Re: Nepotyzm?!
...Chciałoby się komuś streścić w paru zdaniach cały wątek i to do czego doszliście w powyższej dyskusji? **********************
Że w mediach jest źle. I że:
1) można to przyjąć i żyć z tym, nawet żyjąc z tego,
2) można od tego uciec... uciekając z tego,
3) można to próbować zmienić (nikt nie wie jak),
4) można oddać cezarowi, co cezara, a bogu, co boże (czyli podzielić życie na pół).
Są jeszcze inne pomysły, ale raczej niewykonalne z zasady.
[addsig]
Że w mediach jest źle. I że:
1) można to przyjąć i żyć z tym, nawet żyjąc z tego,
2) można od tego uciec... uciekając z tego,
3) można to próbować zmienić (nikt nie wie jak),
4) można oddać cezarowi, co cezara, a bogu, co boże (czyli podzielić życie na pół).
Są jeszcze inne pomysły, ale raczej niewykonalne z zasady.
[addsig]
Pozdrawia Adam (przypadkiadama.com)
- macandroll
- Posty:506
- Rejestracja:sobota 10 cze 2006, 00:00
Re: Nepotyzm?!
......
**********************
Dyskusja na forum przypomina dysputy w dziejach pt.: "Mieć czy być."
Z tym rozróżnieniem, że pierwsi chcą "mieć", a potem, czy dzięki temu "być"- a drudzy chcą "być" i przydałoby sie "mieć".
Nie można ludzi uszczęśliwiać na siłę, ale też nie można godzić sie na ekspansję wyłącznie konsumenckich wartości.
Są ludzie co tworzą dla siebie. Ich prawo i misja w tym. Pojawiająca sie frustracja i zwątpienie, jednak jest napędem twórczym i nie należy go negować. Skoro tworzymy dla siebie, to nie powinienem mieć pretensji o niezrozumienie do świata. Chyba, że sam do siebie.
Język komunikacji wewnętrznej musi korespondować z językiem porozumienia ze światem. Nie jesteśmy samotną wyspą.
Jeśli tworzymy dla ludzi, to wtedy już bardziej rozumiem pretensje o zagłuszanie przez masowość, taniość, banalność itd.
Moim zdaniem można mówić o pięknie, a raczej o jego pewnych obiektywnych aspektach. Samo piękno, poprzez to, że jest utożsamione z "ładnością" jest historycznie zafałszowane i podatne na manipulacje- "chirurgię plastyczną sztuko/rzemiosła" i wszech panujący relatywizm- wmawiany ludziom przez "demokracje"- lecz zarazem podawając im "kanony"- korzystne do produkcji przez masowe przedsiębiorstwa- ale w taki sposób by człowiek myślał, że wyborów dokonuje sam.
Obiektywnymi aspektami sztuki jest np. KUNSZT. Prawie każdy, przy odrobinie kompetencji i wrażliwości potrafi odróżnic wirtuozerię od partactwa, czy przynajmniej mierności.
Tak było kiedyś. Szacunek dla kunsztu i pracy by go nabyć.
Na początku XXw. pojawił się MODERNIZM- jako nowy nurt mający obalić panowanie zużytej "sztuki akademickiej".
Zanegował KUNSZT- jego największym kryterium jest NOWOŚĆ.
Liczy się kto pierwszy wpadnie na genialny pomysł. I w ten sposób powstało wiele wartościowych dzieł, ale też zwykłych GNIOTÓW udających sztukę.
NP: "fontanna DUCHAMPA"- zwykły pisuar wstawiony do galerii- ludzie zachwycali sie pomysłem! Oczywiście nie wszyscy i nie odrazu.
Ktoś inny otworzył wernisaż gdzie nie było nic- tzn były puste pomieszczenia- eksportował PUSTKĘ! Jaki Geniusz mówili licznie zgromadzeni!!! Ale drugi raz to zrobić to już byłby plagiat!
Była słynna Polska "artystka" która dawała operować się na wizji (kręcono to kamerą), a cząstki jej ciała zatapiano w szkle!!! i sprzedawano jako ARTEFAKT współczesnej sztuki. MIĘSO...
KONSEKWENCJĄ Modernizmu jest KONCEPTUALIZM- czyli aby zrozumieć dzieła tych artystów musimy przeczytac 3 strony wywodów artysty i wtedy ogląd będzie pełny.
W ten sposób zwykłe farmazony dostawały miano sztuki. Aby to przeszło, zaczęto esportować ludziom RELATYWIZM- czyli, że to indywidualny człowiek jest miarą wszechrzeczy. Oczywiście lansując wybranych artystów, wpływając w ten sposób na decyzję i ogląd. Świat biznesu zamieszkał w SZTUCE.
MODERNIZM odświeżył sztukę- powstało też wiele wartościowych dzieł- ale również zaczął ją pożerać.
Żyjemy w czasach POST-MODERNIZMU, gdzie już kunszt trochę jednak sie liczy, ale wartością nadrzędną ciągle jest NOWOŚĆ.
Panowie, nawet nie zdajecie sobie sprawy ile w Waszych wypowiedziach jest tego postulatu. Kto powiedział nam, że nowość jest ważnym kryterium?
Powiem Wam- MODERNIZM i masowa produkcja.
Fabryki muszą sprzedawać swoje towary i trzeba przekonać konsumentów, aby kupili nowy samochód, choć ten który mają, ma dopiero 2 lata. itd
W sztuce jest podobnie. Wszyscy gonią za nowinkami, super parametrami, sprzętem itd. A gdzie treść?
Pozorny RELATYWIZM i NOWOŚĆ są konsekwencją tego co jest. Ludziom podaje się coś na tacy, a ci niby sami odkrywają dzieła!
Winę też ponosi szarlataneria artystyczna, tworząca bohomazy, pięknie umocowane w koncepcji.
Zwykli zjadacze chleba nie dali sie na to nabrać, bo to było zbyt oderwane od tego co znają i nie chciało im się w głębiać.
Efekt jest taki, że łatwo być w UNERGRUNDZIE- wystarczy być niezrozumianym w anonimowym społeczeństwie.
Sam kiedys poruszałem się w takich środowiskach. Efekt? Bardzo często (nie mówię, że zawsze) spotykałem wiecznie imprezujących młodych ludzi, którzy robią sobie dobrze i tylko mówią jacy z nich to artyści.
A gdzie efekty ich pracy? Często wystarczało wyglądać jak artysta, czy przyjąć taką pozę. Teraz w klubach to prawie każdy jest DJ, tylko nie ma szansy zaistnieć. (w uproszczeniu)
A gdzie miejsce na kunszt i pracę? W 95% procentach nie ma.
Oczywiście są młodzi, zdolni i zapracowani. Ale ilu ich?
Powiem WAM- artystą sie nie jest, artystą się BYWA- w momentach tworzenia! To odróżnia tych pierwszych od drugich. Jedni to napuszeni pozerzy, a drudzy skromni i pracowici. Jedni epatują własną AUTOPREZENTACJĄ, a drudzy unieważniają się by tworzyć i by ich dzieło było doskonalsze od nich.
Niestety w konsumenckim świecie AUTOPREZENTACJA jest metodą omamiania.
Nie dajcie sie nabierać na pogoń za NOWOŚCIĄ. Oczywiście są rzeczy nowe i wartościowe- to konsekwencja postępu i możliwości, ale nie może to być cel sam w sobie.
Podzielam zdanie, aby posłuchać klasyków gatunków: od muzyki poważnej, poprzez jazz i późniejszą muzykę rozrywkową (nie lubię tej nazwy). WSzedzie znajdzie się ŚLADY DUCHA, czy wrażliwej duszy. Nie tylko w nowości.
Puenta to szczerość, ale dopasowana do możliwości percepcji drugiego człowieka- i praca, choćby dla własnych satysfakcji i spełnień.
Wierzę, że istnieją ludzie którzy doceniają KUNSZT.
Pozdrawiam
**********************
Dyskusja na forum przypomina dysputy w dziejach pt.: "Mieć czy być."
Z tym rozróżnieniem, że pierwsi chcą "mieć", a potem, czy dzięki temu "być"- a drudzy chcą "być" i przydałoby sie "mieć".
Nie można ludzi uszczęśliwiać na siłę, ale też nie można godzić sie na ekspansję wyłącznie konsumenckich wartości.
Są ludzie co tworzą dla siebie. Ich prawo i misja w tym. Pojawiająca sie frustracja i zwątpienie, jednak jest napędem twórczym i nie należy go negować. Skoro tworzymy dla siebie, to nie powinienem mieć pretensji o niezrozumienie do świata. Chyba, że sam do siebie.
Język komunikacji wewnętrznej musi korespondować z językiem porozumienia ze światem. Nie jesteśmy samotną wyspą.
Jeśli tworzymy dla ludzi, to wtedy już bardziej rozumiem pretensje o zagłuszanie przez masowość, taniość, banalność itd.
Moim zdaniem można mówić o pięknie, a raczej o jego pewnych obiektywnych aspektach. Samo piękno, poprzez to, że jest utożsamione z "ładnością" jest historycznie zafałszowane i podatne na manipulacje- "chirurgię plastyczną sztuko/rzemiosła" i wszech panujący relatywizm- wmawiany ludziom przez "demokracje"- lecz zarazem podawając im "kanony"- korzystne do produkcji przez masowe przedsiębiorstwa- ale w taki sposób by człowiek myślał, że wyborów dokonuje sam.
Obiektywnymi aspektami sztuki jest np. KUNSZT. Prawie każdy, przy odrobinie kompetencji i wrażliwości potrafi odróżnic wirtuozerię od partactwa, czy przynajmniej mierności.
Tak było kiedyś. Szacunek dla kunsztu i pracy by go nabyć.
Na początku XXw. pojawił się MODERNIZM- jako nowy nurt mający obalić panowanie zużytej "sztuki akademickiej".
Zanegował KUNSZT- jego największym kryterium jest NOWOŚĆ.
Liczy się kto pierwszy wpadnie na genialny pomysł. I w ten sposób powstało wiele wartościowych dzieł, ale też zwykłych GNIOTÓW udających sztukę.
NP: "fontanna DUCHAMPA"- zwykły pisuar wstawiony do galerii- ludzie zachwycali sie pomysłem! Oczywiście nie wszyscy i nie odrazu.
Ktoś inny otworzył wernisaż gdzie nie było nic- tzn były puste pomieszczenia- eksportował PUSTKĘ! Jaki Geniusz mówili licznie zgromadzeni!!! Ale drugi raz to zrobić to już byłby plagiat!
Była słynna Polska "artystka" która dawała operować się na wizji (kręcono to kamerą), a cząstki jej ciała zatapiano w szkle!!! i sprzedawano jako ARTEFAKT współczesnej sztuki. MIĘSO...
KONSEKWENCJĄ Modernizmu jest KONCEPTUALIZM- czyli aby zrozumieć dzieła tych artystów musimy przeczytac 3 strony wywodów artysty i wtedy ogląd będzie pełny.
W ten sposób zwykłe farmazony dostawały miano sztuki. Aby to przeszło, zaczęto esportować ludziom RELATYWIZM- czyli, że to indywidualny człowiek jest miarą wszechrzeczy. Oczywiście lansując wybranych artystów, wpływając w ten sposób na decyzję i ogląd. Świat biznesu zamieszkał w SZTUCE.
MODERNIZM odświeżył sztukę- powstało też wiele wartościowych dzieł- ale również zaczął ją pożerać.
Żyjemy w czasach POST-MODERNIZMU, gdzie już kunszt trochę jednak sie liczy, ale wartością nadrzędną ciągle jest NOWOŚĆ.
Panowie, nawet nie zdajecie sobie sprawy ile w Waszych wypowiedziach jest tego postulatu. Kto powiedział nam, że nowość jest ważnym kryterium?
Powiem Wam- MODERNIZM i masowa produkcja.
Fabryki muszą sprzedawać swoje towary i trzeba przekonać konsumentów, aby kupili nowy samochód, choć ten który mają, ma dopiero 2 lata. itd
W sztuce jest podobnie. Wszyscy gonią za nowinkami, super parametrami, sprzętem itd. A gdzie treść?
Pozorny RELATYWIZM i NOWOŚĆ są konsekwencją tego co jest. Ludziom podaje się coś na tacy, a ci niby sami odkrywają dzieła!
Winę też ponosi szarlataneria artystyczna, tworząca bohomazy, pięknie umocowane w koncepcji.
Zwykli zjadacze chleba nie dali sie na to nabrać, bo to było zbyt oderwane od tego co znają i nie chciało im się w głębiać.
Efekt jest taki, że łatwo być w UNERGRUNDZIE- wystarczy być niezrozumianym w anonimowym społeczeństwie.
Sam kiedys poruszałem się w takich środowiskach. Efekt? Bardzo często (nie mówię, że zawsze) spotykałem wiecznie imprezujących młodych ludzi, którzy robią sobie dobrze i tylko mówią jacy z nich to artyści.
A gdzie efekty ich pracy? Często wystarczało wyglądać jak artysta, czy przyjąć taką pozę. Teraz w klubach to prawie każdy jest DJ, tylko nie ma szansy zaistnieć. (w uproszczeniu)
A gdzie miejsce na kunszt i pracę? W 95% procentach nie ma.
Oczywiście są młodzi, zdolni i zapracowani. Ale ilu ich?
Powiem WAM- artystą sie nie jest, artystą się BYWA- w momentach tworzenia! To odróżnia tych pierwszych od drugich. Jedni to napuszeni pozerzy, a drudzy skromni i pracowici. Jedni epatują własną AUTOPREZENTACJĄ, a drudzy unieważniają się by tworzyć i by ich dzieło było doskonalsze od nich.
Niestety w konsumenckim świecie AUTOPREZENTACJA jest metodą omamiania.
Nie dajcie sie nabierać na pogoń za NOWOŚCIĄ. Oczywiście są rzeczy nowe i wartościowe- to konsekwencja postępu i możliwości, ale nie może to być cel sam w sobie.
Podzielam zdanie, aby posłuchać klasyków gatunków: od muzyki poważnej, poprzez jazz i późniejszą muzykę rozrywkową (nie lubię tej nazwy). WSzedzie znajdzie się ŚLADY DUCHA, czy wrażliwej duszy. Nie tylko w nowości.
Puenta to szczerość, ale dopasowana do możliwości percepcji drugiego człowieka- i praca, choćby dla własnych satysfakcji i spełnień.
Wierzę, że istnieją ludzie którzy doceniają KUNSZT.
Pozdrawiam
Muzyk, gitarzysta