Pseudo-intelektualna muzyka
- Tasiorowski
- Posty:543
- Rejestracja:poniedziałek 03 gru 2007, 00:00
Re: Pseudo-intelektualna muzyka
To i ja wrzucę swoje 3 grosze. PO pierwsze. Z moich obserwacji, przeważnie, muzycy to jakieś totalne lebiegi. Przychodzą chłopaki po dwadzieścia kilka lat, albo bez pracy, albo na pół gwizdka, żadko zdarzają się jakieś ogarnięte typy w stylu lekarz, inżynier itd. Mało tego. Żyją w grupkach, takich "towarzystwach" wzajemnej adoracji, gdzie reszta członków pędzi podobne życie. Żadko mają kontakt z takimi normalnymi ludźmi, którzy może i żyją szaro i nudno, ale na Boga, to oni mają kupować płyty. Dochodzi do takich śmiesznych sytuacji, że jest grany koncert w małym klubie, przychodzi z 50-70 osób i łał, fajnie. Tylko że ta "publika", to głównie koledzy z innych zespołów, ich dziewczyny i znajomi. Jeszcze ani razu nie znalazłem tam "nowej" twarzy. I chłopaki sobie grają, odwiedzają się nawzajem na koncertach, jest to życie niczym z XIX wiecznej bajki, gdzie "elita" się bawi i sobie słodzi nawzajem. Pomimo paru perełek, ta muza ogólnie jest bardzo... średnia. Tylko że jej twórcy, to goście, któzy w tym newralgicznym wieku licealnym, kupili gitary, był pełen rock n roll, zakładanie kapel, tylko po to, aby móc się pochwalić przed dziewczynami, że GRA SIĘ W ZESPOLE. Oj tak, rozmowy do rana o muzyce, setki tysięcy projektów zakładanych po paru głębszych. Byli też tacy, co zamiast bić piane, naprawdę umarli za sztukę i poszli do takiego strasznego miejsca co się nazywa SZKOŁA MUZYCZNA. Oni nie nażekają, Często rozumieją duch naszych czasów, nie bujają w obłokach. I przynajmniej potrafią bez większych przeszkód zarejestrować SWÓJ autorski materiał, co w dzisiejszych czasach nie jest takie oczywiste. Ja należałem do tej pierwszej grupy, dopóki tak zwane życie mi trochę oczu nie otworzyło. Ktoś, kto chce być muzykiem, powinien traktować swój instrument, jak żołnierz broń i kominiarz wycior. To jest jego narzędzie pracy. A PRACA to nie tylko wzniosłe patetyczne dzieła. To równierz drobne usługi dla Kowalskiego. Na przykład muzycy jakoś panicznie brzydzą się grania na weselach, dancingach czy bankietach. Sami zamykają sobie drogę zarobkowania, a do tego poznania jakichś "poważnych" ludzi. Sam to po sobie zauważyłem, że nic tak nie uskrzydla, nie pobudza do słodkiej melancholii i tworzenia pozytywnej muzyki, jak skrzynka pocztowa wolna od korespondencji firm windykacyjnych, energetyki i komorników. Jest duże zapotrzebowanie na żywą muzykę. Ale nie na STONER ROCKA czy DEATH METAL. Pewna kapela u nas nagrywała demo, na swoją stronę, bo chcieli się parać weselami. Panowie po szkołach, z Gdyńskiego teatru muzycznego. Zrobili dwa warianty - potańcówki na wesela i standardy jazzowe na dostojne bankiety. Jakie było ich zdziwienie, gdy się okazało że KLIENCI ( takie brzydkie słowo z premedytacją wykasowane ze słownika "artystów") chcą na weselach pomieszane jedno z drugim, ale koniecznie w pełnym składzie, z bębniarzem, saksofonem, basem, gitarą i 2 laskami w chórku. Nagle się okazuje, że 6 osób ma dobrze płatną pracę z GRANIA, nie trzeba dygać w castoramach, ani na budowie, rączki czyste i rachunki popłacone. Tylko żeby tak zrobić, to trzeba wymłucić trochę godzin na próbach, NAUCZYĆ SIĘ NA PAMIĘĆ trochę rzeczy, generalnie - włożyć trochę PRACY w to coś, kolejne słowo niecierpiane przez artystyczną brać. Dużo łatwiej jest walić średnich lotów rocka, na akordach nauczonych 10 lat temu i robić na tym samym schemacie kawałki, a potem przy piwie się użalać że jest ch..owo. Ogarnijcie się ludzie, jak zapełnicie wesela, remizy strażackie i bankiety bankowe dobrymi muzykami, sprytnymi kawałkami, trochę na lewą nóżkę, trochę na prawą, trochę popu, trochę czegoś lepszego, to będzie dobrze, konie pójdą dalej już same. STWÓRZCIE SAMI SOBIE RYNEK, MIEJSCA PRACY, a znajdzie się zapotrzebowanie na "lepszą" muzykę. To tyle, koniec mojego przydługawego wywodu. PEACE !!
-
- Posty:48
- Rejestracja:poniedziałek 29 cze 2009, 00:00
Re: Pseudo-intelektualna muzyka
A może wyjechałem, by właśnie nie słuchać takich bzdur rodaków?
>>>>>>>>>>>>>>>>>>
No to sluchasz teraz niemieckich turystow i ich brzeczacych plazowych jamnikow. Zamienil stryjek siekierke na kijek. Najgorsze jednak w tych "ucieczkach", ze przed samym soba sie nie ucieknie.
Macieja D. tez swietnie wspominam. Kultowa postac EiS. I operatywny facet (mieszka w Hameryce, to i nie ma wyboru) Moze mial dosyc tutejszego polskiego jeczenia? :)
- Tasiorowski
- Posty:543
- Rejestracja:poniedziałek 03 gru 2007, 00:00
Re: Pseudo-intelektualna muzyka
Nie wiem czy, to są Twoje obserwacje,...raczej stereotypowe opinie jakich wiele.(lekarz, inżynier= git człowiek)
Ciekawe gdzie wylądowaliby twoim zdaniem tacy muzycy jak:Hendrix, M.Davis itp. bo to przecież narkomani, a ten pierwszy do tego jeszcze nieuk i amator.
Co do grania na weselach: w moim środowisku taki sposób zarabiania kasy, to po prostu obciach i nie wiem czy wiesz co znaczy to słowo, jeśli nagrywasz reklamówki do np. telemango.Jeśli taki sposób zarabiania kasy Ci odpowiada, to rób to, ale nie oceniaj innych,bo robisz z siebie (mówiąc delikatnie) klocka.
Z twojej wypowiedzi wynika jasno że nie masz szacunku do ludzi którzy próbują, zaczynają, przygodę z muzyką, może jak Ci powiedzą w tv kogo masz szanować, to posłuchasz?
I jeszcze jedno zdanie:niedawno jakiś koleś zapytał mnie czy żyje z muzyki,... bo on tak ! sprzedaje stare organy.
Jak widzisz można to samo odbierać na kilka sposobów i temu służył ten post....
*************************************
Po pierwsze, stereotypy też nie biorą się znikąd. Po drugie, nie uważam, że każdy inżynier czy lekarz jest git. Podałem je, jako przykład posiadania ZAWODU, co daje względną życiową stabilizację. Jimi Hendrix i Davis żyli w innych czasach, dziś są inne. Tak poza tym, to nie spotkałem jeszcze gitarzysty, który by grał jak on. A co do dragów - Jak dla mnie mogą sobioe wciągać tony koksu ( żeby nie było, sam lubię przypalić zioło ) byle ROBOTA była zrobiona. Dla mnie robota jest zrobiona, kiedy zespół wie co chce zagrać i jak chce zagrać, przychodzi do studia przygotowany, nowe struny, nowe naciągi, menzury regulowane u lutnika. Z tym coraz lepiej, ale dalej kiepsko. Jeżeli granie na weselach to obciach ( ten obciach jest tylko w głowie, nigdzie indziej ) to skąd narzekanie, że z muzyki się nie da wyżyć, SKORO SIĘ DA !! Nie z każdej muzyki da się wyżyć, tak jak nie z każdego zajęcia. Nie wiedzieć czemu, nikt nie chciał mi nigdy płacić w firmie za moje GENIALNE pomysły, tylko kazali przewalać papiery, jeździć i użerać się z burakami. Świat jest zły. Ta sama analogia kolego. Jeśli idzie o szacunek, to akurat nie mi powinieneś zarzucać kierowanie się TV itd. Wojuję z "babilonem" tak samo jak PiotrK, tylko że cenię w ludziach instynkt samozachowawczy i kontakt z rzeczywistością. Prawdziwa wolność jest w głowie, czyli jedno robisz zarobkowo, inne dla przyjemności. MOżna pogodzić jednmo z drugim, ale bez przesady, nie za wszelką cenę. Jak zakładasz kapelę i istnieje ona 10 lat i nigdy ani grosza nie zarobiłeś na koncercie, to jest to moment w któym trzeba sobie odpuścić. Każdy z nas, kto nie zgadza się z wizją świata dzisiejszego, powinien pracować przedce wszystkim na swoje szczęście. A kiedy przyjdzie odpowiedni moment, chwycić za broń i zatłuc wroga. Ale ta pozytywistyczna praca jest mniej atrakcyjna, od romantyków samobójców. Z całym moim szacunkiem i uznaniem dla naszych powstań, ale w ten sposób muzyki nie odwojujemy. Może naszym dzieciom, zasobniejszym i lepiej przygotowanym, o większych potrzebach i ambicjach się uda.
- doministry1
- Posty:323
- Rejestracja:poniedziałek 29 wrz 2008, 00:00
Re: Pseudo-intelektualna muzyka
...
To i ja wrzucę swoje 3 grosze. PO pierwsze. Z moich obserwacji, przeważnie, muzycy to jakieś totalne lebiegi (...) STWÓRZCIE SAMI SOBIE RYNEK, MIEJSCA PRACY, a znajdzie się zapotrzebowanie na "lepszą" muzykę. To tyle, koniec mojego przydługawego wywodu. PEACE !!
...
No cóż, rozumiem, szanuję.
Mój kumpel też tak uważa (a może to Ty pod pseudonimem? )
gra na weselach, etc.
Dla mnie granie na weselach = koniec "kariery".
To jest już nawet nie obciach a żena. Jak dla mnie.
Problem leży gdzie indziej moim zdaniem.
1. Tak, wielu muzyków to lebiegi i nie potrafią zadbać o swój włany zadek, i wielu nie wie nawet jak się do tego zabrać. Szczególnie dotyczy to muzyków "niezależnych" czyli nie grających popu etc.
2. Media popierają niedwracalny trend to promowania coraz bardziej prostej muzy.
Wypasionej w produkcji, przaśnej w treści. 10 lat temu Nirvana, Soungarden były w stanie umieszczać single na listach przebojów, dziś - zazwyczaj - papka, przeciętne radio - komercyjne - w szczytach serwuje Bajmy i inne szity, plus super znane hity ze świata - wtedy przchodzą (np. U2, etc..). Nawet trójka, maksymalnie komercjalizuje swój gust i jak się jakaś ciekawsza płyta pojawi w Płycie Tygodnia to jest święto
3. W Polsce NIE ISTNIEJE rzeczywisty rynek muzyki - ogólnie - alternatywnej. Albo dopiero się buduje. Ale na razie w Polsce możesz sprzedać coś z zagranicy - czy to w jazzie, czy to w clubbingu. Nie ma miejsca na promowanie polskich artystów w pełniejszym wymiarze.
I dlatego że rynek mały - te małe wysepki od dawna są "opanowane" przez tych co się za to wcześniej zabrali. I nowi nijak się nie wcisną. To akurat nie jest kwestia żadnego talentu ale znajomości.
Ja tu oczywiście piszę nie o rynku popowym na którym się znam mniej, czy rockowym. Jednakowoż, moja główna teza - nie ma rynku na muzę poza "popeliną". I nie wykształcił się żaden mechanizm jeszcze który by tą kulturę dźwignął.
- synEnglerta
- Posty:47
- Rejestracja:poniedziałek 05 sty 2009, 00:00
Re: Pseudo-intelektualna muzyka
Ciekawe gdzie wylądowaliby twoim zdaniem tacy muzycy jak:Hendrix, M.Davis itp. bo to przecież narkomani, a ten pierwszy do tego jeszcze nieuk i amator.
Zacznijmy od tego że zarówno Hendrix jak i Davis, gdyby żyli w Polsce , nie zostali by muzykami, znając ich biografie, wychowywali sie na audycjach radiowych, które odegrały kluczową rolę w ich życiowej percepcji estetycznej. Nasze radia zabily by w nich wszelką wrażliwość, pseudokibice chęć do życia a krajowe narkotyki dobiły przed 20stką...
Tak apropo wątku dorzuce coś od siebie... dobry był fragment o tym że robi się za dużo pseudointelektualnego chlamu którego nikt nie kupuje a potem ma się pretęsje do odbiorcy że nie kupuje... choć nie to
Jak już kopiemy to ja sróbuje do szpiku. Dla mnie zdumiewające jest to że w naszym kraju wszelkie wojny, systemy polityczne, kryzysy , wzloty i upadki przetrwał podział na Warszawę i prowincje, Szlachtę z czcigodnego dworu i chłopo-parobków z okolicznych wiosek. Stary post-napoleoński porządek po ustanowieniu księstwa Warszawskiego i stolicy przyszlej Polski w tymże miejscu, który obrastal przez 150 lat w patologie władzy, został przypieczętowany historią, powstaniami, wojnami a na koniec połową stulecia komuny, i to on wyrządził naszemu społeczeństwu nieodwracalną krzywdę. Krzywdą jest to iż wierzymy że centrala musi być jedna. (Komunie to było na rekę, w razie nieposluszenstwa odcina gaz i żywność Gdańskom,Szczecinom,Krakowom,Katowicom) Dzięki tej świadomości realna Polska to jest jedno miasto w którym mieści się dosłownie wszystko , totalny monopol i zamordyzm, wszystkie media ,centrale dużych korporacji, co za tym idzie sponsorzy , mecenasi ... a tak naprawdę wąskie grono ludzi działające na zasadach "wzajemnej rekomendacji" w obrębie jednego okręgu administracyjnego. Jak można zbudować jakość bez konkurencji? Kiedy Warszawa ma wszystko a reszta kraju nic?
W Wielkiej Brytanii jest Londym, Birmingham, Manchester i wiele innych
W stanach jest Nowy Jork, Chicago, LA, Detroit i wiele innych
W Niemczech Berlin, Hanower, Diseldorf, Monachium i wiele innych
W Brazylii potega mediów wyrosła na konkurencji miedzy Rio i SaoPaolo
W Indiach, Japonii, Francji to samo
Jakość ma jedynie szanse narodzić sie tam gdzie konkuruje sie ze sobią i tam gdzie jakość istnieje, wszyscy wiedzą że gdyby rządził jeden ,była by patologia władzy, bo władza absolutna absolutnie deprawuje, tak jak to ma miejsce u nas. Bez konkurencji żaden poziom nie może zaistnieć i w każdym wypadku prowadzi to do tego że smród skarpet władcy jest jedynym ladnym i akceptowalnym zapachem.
WG mnie nagie fakty są niestety takie:
W Polsce żeby być inteligentnym muzykiem , wystarczy być z Warszawy, być potmkiem kogoś kto za komuny jak i kato-demokracji swięcił sukcesy, nosić grube oprawki od okularów i nie mieć zdania na żaden realny temat.
W Polsce żeby zostać znanym (promowanym) muzykiem wystarczy:
A) uprawiać stosunki płciowe z kimś majętnym kto wprowadzi do kręgu "wzajemnych rekomendacji", lub urpawiać stosunki płciowe z kimś kto w tym kręgu już jest, oczywiście w obrębie stołecznego okręgu administracyjnego.
B) zażywać twarde narkotyki z kimś majętnym kto wprowadzi do kręgu "wzajemnych rekomendacji", lub zażywać twarde narkotyki z kimś kto w tym kręgu już jest, oczywiście w obrębie stołecznego okręgu administracyjnego.
C) być potomkiem kogoś majętnego kto wprowadzi do kręgu "wzajemnych rekomendacji", lub wejść w związek partnerski kimś kto w tym kręgu już jest, oczywiście w obrębie stołecznego okręgu administracyjnego.
D) zagrać w telenoweli lub poprowadzić program w tv utwalając się w pamięci masowego odbiorcy
F) być bardzo grzecznym dla powyższych , wazelinić, chwalić , przyklaskiwać licząc na akt łaski lub łud szczęscia.
Muzyka nie ma z tym nic wspólnego. Ale jeśli zaczynamy dyskutować o tym czy coś się tu sprzedaje czy nie , powinniśmy znaleść przyczyny dlaczego nasza gospodarka w ogólne nie działa jak należy. Muzyka to tylko wierzchołek góry lodowej, ludzie najpierw muszą mieć na chleb , potem na wypoczynek , a jak na wczasach zostaną jakieś dobne , dopiero wtedy bedzie ich stać na muzykę. Żeby było inaczej, ludzie musieli by kochać muzykę żeby kupować ją zamiast chleba, ale tu już odeślę do początku swojej wypowiedzi apropo Hendrixa i Davisa.
ps. W normalnym kraju ktoś z głową taką jak PiotrK miałby na koncie kilka filmów dokumentalnych na temat patologii i wynaturzeń , zamiast wypalać się na forum dla realizatorów dzwięku. W takich krajach jak Niemcy czy UK ceni się ludzi nieobojętnych i spostrzegawczych, u nas się ich gasi na każdym kroku. Trzeba umieć odróżnić narzekanie od biadolenia...
-
- Posty:48
- Rejestracja:poniedziałek 29 cze 2009, 00:00
Re: Pseudo-intelektualna muzyka
małe wysepki od dawna są "opanowane" przez tych co się za to wcześniej zabrali.
>>>>>>>
Caly czas mowa o muzyce? Bo jesli tak, to niech kolega wytlumaczy jak mozna zmonopolizowac dzialalnosc (miedzy innymi komercyjna - to fakt) oparta na wyobrazni? Jeszcze raz powtorze - czy to muzyka, czy to wszelkie sztuki piekne
od zawsze koegzystowaly z rynkiem, a niekiedy nawet rozwijaly sie wbrew niemu.
To artysta ryzykuje, czesto zyciowo przegrywa, ale zawsze jest w awangardzie i ciagnie za soba reszte spoleczenstwa, a nie na odwrot!
synEnglerta nawet w punktach wymienia warunki stania sie wzietym muzykiem/artysta, (w domysle - tym dobrym - bo w powszechnej swiadomosci wziety muzyk jest dobry) :) Juz raz napisalem i ktos tam sie obruszyl, wiec nie adresujac imiennie powtorze, ze sztuka jest w nas, od nikogo innego to nie zalezy, tylko od nas. Bywaly w historii (politycznie/spolecznie) bardzo niesprzyjajace warunki do rozwoju sztuki, a ona wtedy i tak kwitla. Bo prawdziwy artysta zawsze mial przede wszystkim na celu swoje dzielo, i nie warunkowal jego powstania od jakichs sprzyjajacych "wiatrow" dziejowych. Dzisiaj "artysta" wystarczy ze zalozy skore, albo dziwacznie sie wygoli, pomaluje, cos tam na pol gwizdka pomantykuje z nutkami i OCZEEEKUJE... az mu manna z nieba spadnie, wszystkie laski przed nim uklekna itd..
Re: Pseudo-intelektualna muzyka
Fajny układ: dostać własną audycję i móc prezentować swoją autorską muzykę w radiu publicznym (kanał może mało popularny, ale jednak...).
- doministry1
- Posty:323
- Rejestracja:poniedziałek 29 wrz 2008, 00:00
Re: Pseudo-intelektualna muzyka
...
małe wysepki od dawna są "opanowane" przez tych co się za to wcześniej zabrali.
>>>>>>>
Caly czas mowa o muzyce? Bo jesli tak, to niech kolega wytlumaczy jak mozna zmonopolizowac dzialalnosc (miedzy innymi komercyjna - to fakt) oparta na wyobrazni? Jeszcze raz powtorze - czy to muzyka, czy to wszelkie sztuki piekne
od zawsze koegzystowaly z rynkiem, a niekiedy nawet rozwijaly sie wbrew niemu.
Ok, automatycznie zawęziłem tematykę do rynkowej obecności/nieobecności artysty!
Nie chciałem bynajmniej wbijać się na pole ogólnych paradygmatów tworzenia,
gdyż dyskusja na ten temat jest zaiste pusta jeśli rozmówcy w miarę się rozumieją,
czyli jasne - moja muza jest we mnie i to ja decyduję CO Z NIĄ ROBIĘ i na ile ryzykuję z nią i w życiu (akurat ja wiele.....) i na ile istotny jest dla mnie rynek i odbiorca, i jaki....
Natomiast co do monopolu - bardzo łatwo jest zmonopolizować kluby, sceny etc.
I bez problemu nie wpuszczać tam tego i owego muzyka/grupy muzyków.
- Tasiorowski
- Posty:543
- Rejestracja:poniedziałek 03 gru 2007, 00:00
Re: Pseudo-intelektualna muzyka
No cóż, rozumiem, szanuję.
Mój kumpel też tak uważa (a może to Ty pod pseudonimem? )
gra na weselach, etc.
Dla mnie granie na weselach = koniec "kariery".
To jest już nawet nie obciach a żena. Jak dla mnie.
Problem leży gdzie indziej moim zdaniem.
1. Tak, wielu muzyków to lebiegi i nie potrafią zadbać o swój włany zadek, i wielu nie wie nawet jak się do tego zabrać. Szczególnie dotyczy to muzyków "niezależnych" czyli nie grających popu etc.
2. Media popierają niedwracalny trend to promowania coraz bardziej prostej muzy.
Wypasionej w produkcji, przaśnej w treści. 10 lat temu Nirvana, Soungarden były w stanie umieszczać single na listach przebojów, dziś - zazwyczaj - papka, przeciętne radio - komercyjne - w szczytach serwuje Bajmy i inne szity, plus super znane hity ze świata - wtedy przchodzą (np. U2, etc..). Nawet trójka, maksymalnie komercjalizuje swój gust i jak się jakaś ciekawsza płyta pojawi w Płycie Tygodnia to jest święto
3. W Polsce NIE ISTNIEJE rzeczywisty rynek muzyki - ogólnie - alternatywnej. Albo dopiero się buduje. Ale na razie w Polsce możesz sprzedać coś z zagranicy - czy to w jazzie, czy to w clubbingu. Nie ma miejsca na promowanie polskich artystów w pełniejszym wymiarze.
I dlatego że rynek mały - te małe wysepki od dawna są "opanowane" przez tych co się za to wcześniej zabrali. I nowi nijak się nie wcisną. To akurat nie jest kwestia żadnego talentu ale znajomości.
Ja tu oczywiście piszę nie o rynku popowym na którym się znam mniej, czy rockowym. Jednakowoż, moja główna teza - nie ma rynku na muzę poza "popeliną". I nie wykształcił się żaden mechanizm jeszcze który by tą kulturę dźwignął....
1. Rozumiem do czego pijesz. Chodzi mi nie o to, że jeżeli ktoś nie gra popu to jest nierozgarnięty. Chodzi mi raczej o model muzyka, który wiecznie gubi własny łeb, przepija całą kasę zarobioną na koncercie ( równocześnie marudzi, że studio drogie itd. ). Problem w tym, że "duzi" mogą sobie na to pozwolić, bo mają menadżerów i agentów, którzy im mleko spod nosa wycierają. Mali nie mają.
2. Toż to każdy wie, jest to wręcz komunał. Ja nie roztrząsam, czemu tak jest, tylko jak sobie z tym poradzić w życiu codziennym. Skończmy wreszcie rozstrząsać i za każdym razem stwierdzać fakt. Każdy z nas wie, że to gówno "oddolnie" jest nie do ruszenia. Takie życie - trzeba się nauczyć w nim pływać. A prawda taka, że jak zdechniesz w biedzie, nikt o Tobie nie będzie pamiętał, poza rodziną i garstką znajomych. Więc efektu nie będzie żadnego. Jak padniesz jako muzyczny chałturnik, przynajmniej zostanie po Tobie w akoredon albo trąbka w szafie, która odciśnie być może piętno na Twoich dzieciach albo wnukach. LOOK ON THE BRIGHT SIDE
3. Podejdź do zwykłego przechodnia na ulicy, do kierowcy samochodu stojącego w korku, wejdź do autobusu i spróbuj z kimś tak zwyczajnie pogadać. Podać rękę, przedstawić się, zapytać z uśmiechem jak leci. Przekonasz się, że w ludziach nie ma za grosz empatii, otwartości na świat, na innych ludzi. Jak siedzę w knajpie i siedzi tam jakiś Szwed, Angol, ktokolwiek, jak go złapiesz spojżeniem przy barze, zawsze się uśmiechnie, spyta jak leci, jak znasz język, w którym się z nim skomunikujesz, zawsze wywiąże się gadka. Od Polaka możesz za to dostać w ryj bo będziesz wzięty za geja albo złodzieja. Nasz rynek muzyczny niestety, ale jest odzwierciedleniem ogólnego poziomu społeczeństwa, całkiem niedawno to do mnie dotarło i musiałem to przyjąć jako fakt dokonany.
P.S. Granie na weselach dzisiaj, to już nie tylko majteczki w kropeczki i biały miś. Jak jest to wesele wielkomiejskiej pary, grasz przeboje T.TURNER, U-2, VARIUS MANX itd. Wbrew pozorom wymaga to sprawnej i ogranej ekipy. Szczerze, to niewielu pieniaczy zdobyło by się na odrobinę wysiłku żeby te kawałki rozpracować, ograć i ,o BOŻE, zaśpiewać. Taka ekipa musi ich mieć nawet KILKADZIESIĄT w repertuaże. I rozumiem, że kiedy byś wszedł w coś takiego, od razu koledzy, tzw. "artyści" się odwracają, nie chcą z tobą grać, pomimo że jesteś genialnym muzykiem, bo skrewiłeś ręce graniem za pieniądze ?? Wybacz, ale taki tok myślenia świadczy o nich.. nie powiem jak ( przerost formy, wyniosłości i ambicji nad treścią nazywa się BUFOŃSTWEM ) ale trochę i o Tobie ( lęk przed brakiem akceptacji w grupie ?? )