Cześć,
od pewnego czasu nie mogę sobie poradzić z kwestią "płynącego" BPM przy komunikacji zewnętrznych urządzeń z Abletonem. Ścieżki midi zaczynają żyć jakby własnym życiem, sample mają minimalne odchylania, a wygląda to tak:
Po ułożeniu break'a odpalam clip, wszystko ładnie startuje, syntezator idzie łeb w łeb z metronomem. Przy drugim, może trzecim powtórzeniu pętli, sekwencja zaczyna minimalnie przyspieszać lub zwalniać.
Machinedrum, zamiast zegarowego 130BPM wyświetla wartości od 124 do 137 (skokowo), zwykle trzyma się 128-132. Od biedy zagra w tempie. Niestety różnice powodują zaburzenia czasowe hatów, stopy czy innych dźwięków. Nigdy nie jestem pewien czy tym razem stopa uderzy chwile wcześniej, czy clap klaśnie później.
Objawy podobne jak wysyłam tempo z maszyny do Abletona. Może nie ma już takich skoków, ale rozjazd ciągle namacalny.
Oczywiście raz na jakiś czas, udaje się utrzymać piękny sync przez godzinę lub dłużej - To daje mi najwięcej do myślenia, bo żadnych zmian nie wprowadzam, a poprawia się samo.
Na początku myślałem, że w jakiś magiczny sposób sygnałami "zapycham" machinedrum ilością sygnałów. Jednak sytuacja powtarza się w nowszych i starszych sprzętach znajomych - przy samym sync.
Sprzęt:
- i7-4710HQ 8GB SSD
- Windows 10 (zasilanie, aplikacje w tle i inne badziewia ogarnięte)
- Scarlett 18i8_1g (ASIO zwykle ustawione na 1ms)
- Ableton 9.7 - Komunikuje się ze sprzętem poprzez "Track". W przypadku wykorzystania samego sync, sytuacja wygląda trochę lepiej.
- Midiface 4x4 - Midimordzie ma takie same objawy jak Scarlett