Otóż szykuje się kolejna poważniejsza inwestycja i tu rodzi się pytanie, który zestaw preferujecie?
Mianowicie:
- W pierwszej kolejności rzucę na szalę wielomembranowy mikrofon pojemnościowy marki MXL z serii Studio 24 USB. Odnośnie tego typu mikrofonów prosiłbym o profesjonalną wypowiedź dotyczącą jakości brzmienia takiego sprzętu. Dlaczego o niego pytam? Ponieważ z natury jasne jest, że rozwiązanie typu mikrofon pojemnościowy plus USB nie jest najlepszym rozwiązaniem na dłuższą metę, nie wspominając już o profesjonalnym podejściu do nagrywania wokali/instrumentów. Prowadzę studio nagraniowe i niestety aktualny budżet nie pozwala na zakupienie nowej konsoli (aktualna jest spalona) ażeby inwestować w mikrofon pojemnościowy XLR, ponieważ jak wiemy ,,jakość nagrania jest równa jakości, jaką dysponuje najsłabsze ogniwo", a konsoleta z górnej półki, najlepiej z portem Fire Wire kosztuje blisko 10,000Zł. Dlatego pomyślałem o inwestycji w mikrofon USB - jego jakość uzależniona jest tylko i wyłącznie od jego konstrukcji, którą ten model ponoć pogardzić nie może. Informacje bowiem na stronie dilera o zerowej latencji zainteresowały mnie bardzo, głównie dlatego, że o ile do jakości przetworników i innych elektronicznych bebechów zastrzeżenia można mieć z poziomu ,,laboratoryjnego", tak największym problemem odwiecznie była latencja. Wieczne przesunięcia w projektach i tego typu inne problemy, z którymi nie raz na pewno się spotkaliście. Ten jednak mikrofon sprawia wrażenie ,,innego". Jego cena wynosi średnio 990 - 1199Zł i przychodzi do nas razem z wtyczkami do aplikacji DAW (aktualnie korzystam z oryginalnego Sony ACID Pro 7.0). Do tego statyw biurkowy (raczej zbyteczny w moim przypadku) i inne gadżety. Co z szumem własnym tej klasy mikrofonów? Bramka szumów pod postacią software'ową nie załatwia sprawy, gdy mikrofon tworzy szumy na takich częstotliwościach, że ich wycięcie sprawi znaczące pogorszenie jakości nagrania?
- Drugą jednak propozycją jest mikrofon pojemnościowy marki ART z serii M-One/USB. Racja, dość kontrowersyjne zjawisko na rynku muzycznym, gdyż, zastosowano w nim największą membranę, jaką dotychczas stosowano w tego typu mikrofonach, której średnica wynosi aż 32mm. Czy jest to jednak na tyle istotny element, który przeważy szalę na jego korzyść ze względu na jakość nagrań? Na to pytanie nie potrafię sobie odpowiedzieć, gdyż nie miałem nigdy dotychczas styczności z takim mikrofonem. Jego wartość nie przekracza 700Zł. Latencja, również na poziomie bliskim zera daje dużo do myślenia. Dostaniemy go z dedykowanym uchwytem (który niestety obawiam się, że uniemożliwi pracę na nieco lepszych klatkach amortyzujących i uchwytach innej firmy) Czy warto zapłacić nieco mniejsze pieniądze i otrzymać tak przełomowy mikrofon? Czy jego cechy to zwyczajny ,,pic" elektroniczny, których jakość nie wniesie zbyt wiele? i ponownie, co z szumem własnym tej klasy mikrofonów?
- No i tu pojawia się propozycja, zapewne najlepsza, na którą ludzie z zasobniejszym portfelem zdecydowali by się bez dwóch zdań. Otóż mikrofon Rode z serii NT1-A. Jednak końcowe złącze XLR niestety przyczyna się do kolejnej inwestycji w sterownik FireWire lub konsoletę z dobrymi przedwzmacniaczami (chyba, że zasobność portfela stoi już na takim poziomie, że prócz konsolety z wbudowanym przedwzmacniaczem na złączu XLR pozwolimy sobie na zakup zewnętrznego hardware'a z o tej funkcji), czego bardzo chciałbym uniknąć ze względu na dość ograniczony budżet. Czy warto jednak czekać na powiększenie zasobów i zainwestować w mikrofon tej klasy, którego poziom szumów własnych jest najmniejszy z dotychczasowych produktów? Czy może jakość dwóch powyższych mikrofonów jest na tyle zbliżona brzmieniowo do półki, na której widnieje logo Rode z produktem, o którym mówię na czele, że można pokusić się o inwestycję w pozostałe wymienione przeze mnie mikrofony, oczekując mniejszego ryzyka patrząc przez pryzmat jakości końcowej?
Bardzo proszę o profesjonalną poradę w tej sprawie, gdyż ścigam się z czasem, projekty w drodze, płyty nieponagrywane, a czas biegnie nieubłaganie. Z góry dziękuję.
Z wyrazami szacunku do doświadczonych kolegów z branży, Liam Manthis.